sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 10.

Nowy rozdział! Zajął mi trochę więcej niż myślałam...I są jeszcze dwie ważne sprawy... Już powoli zbliża się koniec opowiadania o Hajkusi i Derpie...ALE! po tym opowiadaniu chcę napisać jeszcze inne... Tak więc pytanie wolicie one-shoty czy kolejną wieloczęściówkę ?:))  I jeszcze jedna sprawa...a mianowicie :
Dzięki En-chan za komentarz! i to właśnie jej dedykuje ten rozdział. Mam nadzieje, że ci się spodoba:)) Aha! i w tym rozdziale jest podział na role i żeby było inaczej zmieniam narrację...wiem, tak się nie powinno robić, ale walić to ;P miłego czytania :))
_______________________________________________________________________
Rozdział 10.
Hajkusia
Już dzisiaj wyjeżdżam. Nie mogę zasnąć...Czy to naprawdę się tak skończy? Derp będzie nieświadomy moich uczuć aż do samego końca? Dlaczego w głupich filmowych romansach wszystko się kończy happy endem, a tu nie może?? Dlaczego? Na zegarku już 5:24. Jeszcze tylko trochę, jeszcze tylko te 5 godzin łączy mnie z nieświadomym Willem. Ten Tydzień był najgorszym w moim życiu. Nie było momentu żebym nie myślała o tym co ma się stać. Szczególnie, że czas mijał. Czułam każdą przemijającą sekundę, minutę, godzinę. Moje serce przepełniała pustka. Prze te 7 dni miałam złudną nadzieję, że jednak sobie przypomni...Ale tak się nie działo. Dalej go odwiedzałam, tak jak zwykle. Starałam nie dać po sobie poznać, jak wielką radość sprawia mi patrzenie na niego, ale też jak wiele bólu towarzyszy mi gdy muszę się z nim żegnać. Siedzę na parapecie. Okno z moje pokoju jest idealnie skierowane w stronę księżyca. Siadałam tak codziennie. Myślałam o tym co tam naprawdę oznacza miłość, przyjaźń czy chociażby nienawiść. Nigdy nie miałam nikogo kogo mogłabym pokochać (nie licząc rodziny i Łośka, Hentai'a i Ósemki) czy nienawidzić. Siedziałam na parapecie i rysowałam w notatniku. Czasami też coś pisałam. Takie tam przemyślenia Hajkusi.
Aż nie poznałam Jego. Po tym zderzeniu na dziedzińcu szkolnym już nigdy nie usiadłam na parapecie. Nie miałam po co... Znalazłam to czego tak bardzo szukałam. Przez ten czas, który spędzałam z Williamem, nawet nie pomyślałam o tym żeby znów usiąść na parapecie i po wpatrywać się w księżyc. Aż do dzisiaj. Siedzę już od ponad dobrych 7 godzin. I nie mam zamiaru przestać. Nie mam także zamiaru się z nim żegnać. To i tak nie ma sensu. Więc aż do wyjazdu, będę siedzieć tu gdzie siedzę. Będę siedzieć i wspominać. Będę miała przed oczami jego twarz rozmyślając o przyszłości podczas gdy słone łzy będą spływały po moich ciepłych policzkach. Byle do wyjazdu. Byle do 10:00. Byle do Końca...

Derp
Obudziłem się z przekonaniem, że o czymś zapomniałem. Na zegarku wybiła 8:50. Obejrzałem film. Już wiem o czym zapomniałem. To jest takie dziwne uczucie, kiedy patrzysz na samego siebie przemawiającego na ekranie telewizora. Zszedłem na dół już odświeżony i rozbudzony. Kogo taka dawka wiedzy by nie rozbudziła... Moja mama stała przy kuchence. Czułem zapach szczypiorku. Musiała robić omlety. Podszedłem do niej od tyłu. Ucałowałem ją delikatnie w policzek na dzień dobry. Cudem chyba uniknąłem zderzenia z patelnią. Kto by pomyślał, że taka drobna kobitka ze strachu jest w stanie wymachiwać gorącą patelnią... Usiadłem na stołku przy wyspie w kuchni. Tuż obok mnie było okno tarasowe. Pogadałem z mamą. Pomogła mi pośrednio ogarnąć tą całą sytuację. Wyglądała na jakąś zmartwioną. Ciekawe o co chodziło. Gdy spojrzałem na zegarek była już 9:40. Nagle zrobiło mi się strasznie smutno, ale w głębi serca czułem coś, no nie wiem...czułem, że w tej chwili powinienem być gdzieś indziej...? Dziwne uczucie. Nie dane mi było dalej rozmyślać, gdyż usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi tarasowych tuż obok mnie. Odwróciłem głowę. I to był mój błąd. Przed moimi oczami był jakiś pal. Nie, to nie był pal. To była metalowa rura. Wszystko działo się w przeciągu ułamków sekundy. Ojciec wnoszący rurę przez okno nie widział mnie. Rura popchnęła mnie z taką siłą, że ześlizgnąłem się ze stołka. Miałem deja vu. W przypływie paniki chciałem złapać się kantu stołu. Niestety był zbyt śliski. Ostry kant przeciął mi skórę. Ostatnie co poczułem to przeszywający ból w czaszce, a potem już tylko ciemność.

***

Kur.. co mnie tak łeb napieprza? I moja ręka. Leże na czymś zimnym. To są chyba kafelki. Okej, leże sobie na kafelkach...tyle, że CZEMU ja leże na tych kafelkach!? przecież gadałem z Hajkusią na boisku szkolnym...i stałem!! A teraz leże. Właśnie. Gdzie jest Hajkusia? Rety... Chyba muszę otworzyć oczy nie?  No to hop...
Cholera...
Jeszcze raz, hop...no..prawie -.-
Okej ostatni raz! HOP!!
JEST!
O szlag jak tu jasno!! Czekaj... te światła... Czy ja jestem w.. w domu?
Czemu ja jestem w domu? A chwila...upadłem. Pamiętam jak upadłem. Na boisk. Hajkusia chciała mnie złapać. Ale się jej nie udało. Zemdlałem? No dobra...Chyba trzeba się podnieść... gdzieś tu musi być Hajk..
-Kochanie! patrz! Obudził się!! Skarbie? Jak się czujesz? wszystko w porządku? Ile paluszków widzisz??
-Tak, w porządku. 3. Gdzie jest Hajkusia?
Mama wyglądała na zaskoczoną...to dziwne... Rzadko kiedy tak wyglądała.
-Wszystko ze mną w porządku...to gdzie jest Pia?
Podniosłem się powoli. Na szczęście nie kręciło mi się w głowie ani nic. Miałem szczęście. Przeciągnąłem się. Spojrzałem się na zegarek. Była 9:50. No tak...upadłem jeszcze przed zajęciami.
-Ah...pewnie jest na zajęciach, fakt..
-Synku...ty..Ty ją pamiętasz?
-No jasne! Jak mógłbym zapomnieć Pie? Czy ty się dobrze czujesz mamo? Bo zachowujesz się jakbyś to ty, a nie ja pieprznęła głową w jakąś barierkę.
Matka opowiedziała mi co się działo. To było jak bajka. Amnezja? Nie pamiętałem Hajkuchy? Jezu...jak ona się musiała czuć. I to tuż po tym jak wyznała mi swoje uczucia...No właśnie! muszę jej odpowiedzieć. Zrobiłem tak mocnego fejspalma, że aż mnie zamuliło. Mama widząc to tylko pokiwała głową z politowaniem, ale nic nie powiedziała. Notatki. Opowiedziała mi o notatkach. No to trzeba zobaczyć co ja takiego tam nabazgrałem.
Pokój był calusieńki wyklejony żółtymi karteczkami. To mnie trochę zdziwiło. Ale wręcz zamurowała mnie treść każdej karteczki, która była taka sama. Dwa słowa wypełniające cały pokoik. Gdzie się nie obróciłem tam widziałem prawdę. Moje uczucia. Tak naprawdę dopiero teraz je sobie uświadomiłem.. Dopiero teraz do mnie dotarły. Cały czas byłem tak blisko niej, a nie potrafiłem nazwać tego uczucia. Teraz potrafię.
-Mamo! gdzie Ona jest!!???
-Co? Ah..Eh..Em.. Pewnie teraz już jedzie na lotnisko...
-ŻE SŁUCHAM!?!?! NA JAKIE LOTNISKO? GDZIE ONA LECI??
-NIE DRZYJ SIĘ NA MATKĘ SZCZENIAKU!!!
-tak mamo ;_______;
-No!
-Ale gdzie ona leci??
-Z powrotem do Korei...
-Co? Jedziemy na lotnisko!!!!
I pojechaliśmy...

***
Hajkusia

Siedzę  sobie już przed wejściem na pas startowy... Za chwilę odlatuję... Po moich policzkach spływają łzy, ale to nic.
Niech i tak będzie. 
Jeżeli tak trzeba...
W ręce ściskam spinkę którą dostałam od Łośka akurat w dniu w którym poznałam Willa. Patrze jak moja mama kupuje picie w automacie. Mój tata przysypia obok mnie. Najwyraźniej też niewiele spał tej nocy. Za 5 minut Otwierają wejście. Już wszyscy się zbierają do wyjścia.
No to Koniec.
Tak to się skończy.
Jestem już co raz bliżej bramki.
Dzieli mnie od niej już tylko mama...
Kobieta prosi mnie o dokumenty...
Dzięki bogu, że nikt na mną nie stoi bo bym zagradzała drogę..
Nic nie poradzę.
To koniec.
 Daję kobiecie paszport i bilet.
Sprawdza..
Sięgam po dokumenty.
-STÓJ!!
Co? To jego głos...Co on tu..
Odwracam się powoli. Mój oddech przyśpiesza. Serce wali w klatce piersiowej. Czuję jak na policzki wpływają rumieńce. Moi rodzice stoją kawałek dalej przyglądając się scenie z równie wielkim zaskoczeniem na twarzy co ja. Patrzę na Jego twarz. Biegł.
Biegł tu.
Do mnie...?

I usłyszałam te upragnione słowa, te, które śniły mi się każdej nocy...
-Pamiętam...Pamiętam, że cię kocham Pia.
_____________________________________________________________________
Koniec!!!! Dziękuję za przeczytanie!! :)) To do następnego rozdziału :3

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdzial 9.

HEEEJ! PRZEPRASZAM KAŻDEGO KTO CZEKAL NA TĄ NOTKĘ! zajelo mi to....troche czasu..;/...no ale już jestem :)) Mam nadzieje, że się spodoba :)) i oznajmiam uczciwie - rozdzial jest pisany na komputerze który ma angielską klawiaturę i uniemożliwia mi robienie ly (czyt. uy)...
____________________________________________________________________
Pisane z perspektywy mamy Hajkusi:
-Co?! Nie zrobisz mi tego! Nie możesz!
-Kochanie wiesz, że nie mamy innego wyjścia. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że gdyby znalazla się jakaś inna możliwość napewno byśmy z niej skorzystali. Ale jej nie ma... Nie mamy wyboru. Przepraszam Cię kochanie. Mam nadzieje, że zrozumiesz mnie i tatę...
I poszla.
Nie chciala więcej patrzeć na lzy splywające po policzkach córki.
Nie chciala slyszeć tego wyrzutu, który slyszala w każdym wypowiedzianym przez nią zdaniu.
To bylo okropne. Rozrywalo ją od środka. Każdą komórką jej ciala przejmowal żal i zlość na samą siebie. A to wszystko zaczelo się paprać jakieś 2 tyg. temu.
William nie przypomnial sobie nic przez ten caly czas. Hajkusia popadala w depresjie i nic nie bylo w stanie poprawić jej humoru...Żadne z nowych atrakcji wymyślanych przez rodziców nie zdolaly odciągnąć jej od myślenia o nim. Opuścila się przez to wszystko w nauce. Zaniedbywala obowiązki domowe. Mogla spędzać nawet calą noc placząc. Tak bez powodu. Kiedyś powiedziala jej co czuje do Willa. Twierdzila, że lączy ich coś w stylu nierozerwalnej nici, która jest w stanie wytrzymać wszystko. Nawet będąc daleko od siebie czuli to samo. Ona byla szczęśliwa kiedy i on. On byl smutny kiedy i ona. Czasem gadając z mamą czula nagle ogromny smutek, zlość albo irytacja...tak o. Bez żadnych bodźcó z zewnątrz. To dzialo się w środku. W niej. I bylo spowodowane nim. To nie byly jej uczucia ale jego. Miala tego pewność.
Gdy byli bardzo daleko od siebie, a nie zamienili choćby jednego slowa przez telefon,Hajkusia nie miala powodu by się śmiać.
Lączyla ich jednocześnie przyjaźń i milość.
Mogli rozmawiać o wszystkim. Akceptowali się calkowicie. Nie wstydzili się niczego... no może prawie niczego.
Oni byli dla siebie nawzajem. Dlatego gdy to zrozumiala bylo jeszcze ciężej jej o tym powiedzieć. Wiedziala, że to zrujnuje jej pozostale nadzieje, które tak gorączkowo próbowala zachować w sobie, ale to bylo jedyne wyjście. Nigdy nie zapomni tej mieszanki bólu, gniewu i smutku jaka byla widoczna w oczach jej córki gdy powiedziala po raz pierwszy:
-Córciu. Musimy bardzo poważnie porozmawiać. Wyprowadzamy się. Za jakiś miesiąc. Z powrotem do Suwonu. Jakiś mężczyzna pozwal tatę na wielką sumę pieniędzy. Nie mamy tylu, a w teraźniejszym kryzysie wrecz niemożliwym jest zdobyć tak wielką sumę pieniędzy w tak krótkim czasie. Tata w Korei ma zapewnioną jedną z najlepiej platnych prac. Ja też napewno znajdę coś dla siebie. W ten sposob może uda nam się splacic dlug. A Derp - spójrzmy prawdzie w oczy - jeżeli nie przypomnial sobie nic do tej pory to bardzo malo prawdopodobne, że przypomni sobie przez okres naszego pobytu w Korei.
Po tej wiadomości Hajkusia zalamala się. I tak samo bylo też dzisiaj.
Weszla do pokoju Pii. Byl maly, ale przytulny w różnych odcieniach żóltego, pomarańczowego i czerwonego. Na ścianach, szafkach i suficie przyklejone byly zdjęcia zdjęcia na, których byla wlascicielka pokoju. Sama, z przyjaciólmi lub też jej sami przyjaciele. Na samym środku stalo jej lóżko, na któym, na granatowej pościeli leżala Hajkusia. Nic by nie wskazywalo na to co się stalo chwilę potem.
***
-Kochanie... przyszlam ci coś powiedzieć. Ale najpierw powiedz mi jak się czujesz?
-A jak mam się czuć...? -Widząc zmartwione spojrzenie matki odpowiedziala jej - Dobrze i źle... Raz mam dość wszystkiego, ale chwilę potem uśmiecham się bez powodu. To przez niego. Wiem to. On się uśmiecha.
-...Kochanie wiesz, że nie możesz tak siedzieć w pokoju calymi dniami i wychodzić tylko po to żeby go zobaczyć. To się musi skończyć. Dlatego podjęliśmy z ojcem wspólną decyzję...
W tym momencie w drzwiach stanela glowa rodziny. Spojrzal w oczy córki i wyręczyl żonę:
-Do Korei jedziemy nie za miesiąc....a za tydzień.Tak będzie dla ciebie najlepiej.

________________________________________________________________________________
I jest! Dziekuje za przeczytanie :)) Następny rozdzial bedzie pewnie za tydzień może póltora :) Pozdrawiam Hentai ;)