niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 8. 2/2

Ten rozdział Jest pisany z perspektywy Hajkusi.
_________________________________________________________________________________
Ten stan twa już dwa tygodnie. Codziennie rano budzi się i jej pierwszą  myślą jest 'William'. Potem wstrząsał nią nagły szloch. Po jakichś 15 minutach płakania przychodziła pora na poranną toaletę. Zawsze stała 10 minut przed lustrem wpatrując się w swoje sińce pod oczami. Przez tą sytuację z Derpem nie sypiała zbyt dobrze... Codziennie miała koszmary. Zawsze ten jeden. Zawsze ten sam.
Była na szpitalnym korytarzu. Było bardzo ciemno a za oknem padał deszcz. Biegła do sali Willa. Gdy już docierała na miejsce okazywało się, że Derp przypomniał sobie wszystko...no prawie.
Nie pamiętał jej, ani nic związanego z nią... A najgorsze było to jak na nią patrzył w tym śnie...Nie było w tym spojrzeniu żadnego uczucia..niczego. A potem Derp się obracał zapominał o niej..
Na zawsze..
Budziła się z jego imieniem na ustach, spocona i roztrzęsiona. Niby nie straszny sen, ale dla niej był jednym z najgorszych jakie kiedykolwiek miała. Tak bardzo boli człowieka, gdy straci kogoś kogo kocha.
Nie mogła sobie wybaczyć tego wypadku. Była tam! Mogła coś zrobić! Mogła rzucić się na pomoc! Ale nie! Wolała stać jak ten kołek nic nie ogarniając...Codziennie rano przeżywała to samo.
Potem myła twarz i ubierała się tak jak normalnie. Wolała żeby Derp ja widzial taką jaka była na początku...nawet jeżeli jej nie pamiętał.
Codziennie po szkole do niego wpadała. Po 3 dniach został wypisany ze szpitala. Wiedziała od jego matki, że faktycznie przyklejał kartki na ścianach w pokoju gościnnym. Nigdy nie odważyła się tam wejść i ich przeczytać. To było jego. Nie miała do tego prawa.
Witał ją delikatnym uśmiechem. Wiedziała, że obejrzal film. I przeczytał notatki. Ona podchodziła do niego, całowała go w czoło na dzień dobry. Odpowiadała takim samym uśmiechem. Nie dawała po sobie poznać jak wielki sprawia jej to ból. Teraz będzie rozmawiał z nią normalnie. Tak jakby nic się nigdy nie stało. Będą się śmiali i zachowywali jak przyjaciele.
Za każdym razem miała świadomość, że jutro będzie takie samo. Nie przypomni sobie. Ale zawsze tliła się w niej ta nadzieja. Ten maleńki promyczek. Zasypiała z nadzieją, że jutro przywita ją słowem 'pamiętam'. Tak bardzo tego chciała. Codziennie zasypiała z jego twarzą przed oczami. Lekki uśmiech zamienial sie w grymas bólu podczas snu...
I co noc to samo. Ten sam sen, ta sama poranna rutyna. Ale ona sie nie poddawała. Czekała. Czekała na niego.
A najgorsza była ciekawość. Co on chciał wtedy powiedzieć...wtedy przed wypadkiem. Tuż po tym jak go poprosiła o odpowiedź.
Każdy dzień miał te lepsze i gorsze strony. Ale Hajkusia skupiała się tylko na tym, aby mu pomóc. Aby przy nim być.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że sie podobało :)) To już ostatni post przed moim wyjazdem. Jeżeli to ktoś czyta to życzę miłych wakacji:)) całuję :**

Rozdział 8. 1/2

Hejcia! Wiem, że później niż zwykle jest notka, ale mam nadzieje, że się spodoba :) Nie będzie mnie przez 2 tygodnie (jadę na obóz! :D) tak więc dodam dzisiaj 2 rozdziały jako taki bonus :)) Ale mam nadzieje, że przez te 2 tygodnie napisze jakieś 2/3 rozdziały :))
_________________________________________________________________________________
Łza. Jedna. Druga. Trzecia. Piąta. Dziesiąta.
W tym momencie na ekranie telewizora widniała sylwetka niejakiej Hajkusi.
Widział ją po raz pierwszy, ale czuł jakby znał ją już bardzo długo. Jakby była z nim od zawsze. Słuchając jej głosu jego serce dziwnie przyspieszało, a jemu samemu robiło się gorąco.
Ale od ciapątku. Na początku filmy był on sam. Stał tam i mów do kamery. Wytłumaczył na czym polega jego brak wspomnień. Wyjaśnił co powinien zapamiętać, albo przynajmniej spróbować. Przedstawił również pozostałych i opowiedział o kartkach. Derp złapał kartki i zaczął czytać. Nie obchodziło go to, że coś tam jeszcze gadał w telewizji...teraz ważne były tylko kartki. Na niektórych z nich były wypisane jego myśli, na innych samopoczucie, a na jeszcze innych czynności lub rzeczy, których nigdy nie lubił. Ale na co drugiej kartce pojawiało się to samo słowo. Czasami samo, czasami w zdaniu, a czasami było zastąpione czymś zupełnie innym, ale on wiedział o co chodziło.
'Polubiłem brokuły'
'Nie zapomnij o Hajkusi'
'Jest 6.58, jeść mi się chce, ale nie chce mi się wstawać...chyba poleżę jeszcze trochę ;P'
'Hajkusia'
'Nie pamiętam nic z okresu 2 miesięcy - to frustrujące'
'Pamiętam, i chcę pamiętać o NIEJ!'
'Anpan jest super...trochę dziwny, ale bardzo fajnie się z nim gada'
'Chyba JĄ kocham...'
To ostatnie wprawiło go w nie male osłupienie. Szybko przejrzał resztę zapisanych kartek. Pozostałe były bardzo podobne. Z dziwnym uczuciem odłożył notatki na stół i przeniósł wzrok z powrotem na telewizor. Teraz na ekranie była Ósemka. Powiedziała kilka miłych słów na początku i opowiedziała o wydarzeniu w klasie przez, które się poznali, powiedziała coś o sobie i ustąpiła drugiej dziewczynie. Ta przedstawiła się jako Kira. Przez cały czas miała lekkie rumieńce na policzkach. Nie mówiła zbyt wiele. Mówiła zwięźle i na temat.  Po niej przyszła kolej na Hentai'a. Ta to sie rozgadała. Później był Anpan, Ian, a nawet Tamani - który ku wielkiemu zaskoczeniu Derpa nazwał go swoim przyjacielem. Potem matka, lekarz, pani psycholog i wreszcie ONA. Ta o której tyle pisał, tyle myślał i tyle wychwalał. Faktycznie - była piękna. W jego oczach wyglądała jak aniołek. I mimo, że widział ją tylko na ekranie, zakuło go coś w sercu na myśl, że jest mu tak bliska, a jednocześnie tak daleka. Opowiedziała jak się poznali, co robili, opisała wypadek - w końcu była tego świadkiem - a nawet powiedziała kilka rzeczy, które go rozbawiły do tego stopnia, że nie mógł złapać oddechu. Aż wreszcie powiedziała to zdanie. To jedno krótkie zdanie przez, które po jego policzkach stoczyło sie kilka łez. Jedno głupie zdanie które, na pewno każdy powiedział choć raz. Ale jemu to zdanie uświadomiło coś bardzo ważnego. "Proszę. Przypomnij sobie." Właśnie to zdanie sprawiło, żę zrozumiał.
Zrozumiał, że ją kocha...

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdzial 7.

Hejka...i jest rozdzial 7!!:D Muszę wam powiedzieć, że BARDZO ciężko bylo go napisać z nadpobudliwym wujkiem na ramieniu(doslownie-.-) i nie dzialającym el....znaczy ly.....eh..kurcze.-.- No nic.. Zapraszam do czytania!:D Rozdzial jest dość dlugi, ale mam nadzieje, że nikt nie zaśnie czytając go ;PP
_________________________________________________________________________________
Nic. Zero. Zupelna pustka
~Co ja tu robię? Cholera dlaczego ja siedzę w szpitalu?!
Powoli wstal z lóżka. Byl w swojej piżamie, ale nie pamiętal żeby ją zakladal. Rozejrzal się dookola. Na szafce nocnej leżala jego mp3 i królicza lapka, a pod oknem leżala torba. Najpewniej z ubraniami. Pokój byl  caly bialy w ksztalcie kwadratu. W rogu byly drzwi prowadzące na korytarz. Na przeciwko nich bylo duże okno obok  którego stalo lóżko. Pod równoleglą scianą staly 2 fotele i stolik do kawy. W rogu pokoiku byla toaleta zaslonięta kotarą.
Nie wiedzial co robil w szpitalu.Ba! ostatnie co pamiętal to sprawdzian z wosu. Pamiętal każde pytanie. Każdą odpowiedź, a nie mogl sobie przypomnieć dlaczego tu jest. Zaczal już snuć niebezpieczne podejrzenia o porwania, ale szybko odrzucil te myśli. Nagle coś mu zaświtalo.
~Skoro jestem w szpitalu to znaczy, że coś musialo mi się stać!
Pospiesznie zacząl sprawdzać stan swojego ciala. Już mial się schylić żeby obejrzeć nogi, ale poczul przeszywający ból w czaszce. Jakby dostal garnkiem w leb. Przylożyl dloń do tylu glowy i poczul szwy. Pomacal trochę ranę oceniając mniej-więcej jej wielkość. Byla dość duża. Lekko nacisnąl na nią i sykną z bólu. Po krótkim namyśle otworzyl powolnie drzwi do sali. Zacząl rozglądać się nieufnie dookola. Stwierdzil, że wszystko jest wporządku. Najciszej jak potrafil zamknąl za sobą drzwi. Byl pewien,że byl sam więc aż podskoczyl slysząc glos pielęgniarki.
-Pan Wit? Czy coś się stalo? Zadzwonić po pańską matkę i przyjaciól?
~Przyjaciól? Jakich przyjaciól...?
-Przepraszam, ale czy moglaby mi pani powiedzieć co ja tutaj robię?
-Slucham?
-No bo...Dlaczego ja jestem w szpitalu? No ok, mam tam jakąś rankę na gowie, ale czemu nic nie pamiętam?? A tak w ogóle jaki dzisiaj jest dzień?
-Ma pan amnezję. Przyjechal pan tu wczoraj z pielęgniarką szkolną i dziewczyną o imieniu Pia, ale nazywal ją pan Hajkusią. A dzisiaj jest 11 czerwca...
-ŻE CO?!?! 11 czerwca? Przecież wczoraj, przecież byl 5 kwietnia!!
-Mówilam przecież, że ma pan amnezję. Wczoraj lekarz powiedzial pańskiej matce i dziewczynie o tym co sie stalo.
-Wczoraj? Amnezja?! DZIEWCZYNA?!O czym pani mówi..?
Kobieta patrzyla na niego jak na kosmitę
~Czy to możliwe, że zapomnial? Znowu?
-Wie pan co? To może ja zawolam lekarza i on wyjaśni panu wszystko.
I już jej nie bylo. Ale nie zniknela na dlugo. Po jakichś 5 minutach wrócila z wysokim mężczyzną na oko 35-letnim. Na nosie mial duże okulary, a na sobie bialy kitel.
-Witam. Nazywam się Aleksander McFillister. Jestem pańskim lekarzem prowadzącym. W czym problem?
Derp powiedzial mu wszystko. O tym, że nie pamięta nic z okresu 2 miesiecy, o jego pobudce w nieznanym miejscu.O jego odczuciach. A gdy lekarz zapytal go o jego odczucia ten nie odpowiedzial nic.Nie znal żadnej Hajkusi, ani Losia, Ósemki czy Hentaia, które rzekomo odwiedzily go w szpitalu. W czasie rozmowy Willa z lekarzem pielęgniarka zadzwonila po jego matkę (Will'a, nie lekarza ;P). Potem lekarz ponownie zabral chlopaka na tomografię. To co tam zobaczyl nie wróżylo nic dobrego, ale nie byl to też koniec świata.
- Ma pan uraz pamięci dlugotrwalej. Oznacza to, że po wypadku pański mózg wypiera z pamięci każdy nowo przeżyty dzień. Nie pamięta go pan. To tak jakby amnezja odnawiala się panu z dnia na dzień. To jest ta bardzo zla wiadomość. Natomiast jest jeszcze ta bardzo dobra. A mianowicie - Nie jest to trwale. Po pewnym czasie, może kilku dniach, tygodniach albo nawet latach wszystko i wszystkich sobie pan przypomni. Radzę porozmawiać panu ze szpitalnym psychologiem, oraz zadzwonić do matki i przyjaciól. Przepiszę panu teraz leki które będą wspomagać pracę pana mózgu co powinno przyśpieszyć caly proces.
Derp byl wstrząśnięty tym co uslyszal. Zapominal każdy nowy dzień? A co jeżeli zapomnial coś lub kogoś bardzo ważnego? Co teraz będzie? Tak rozmyślając trafil pod wskazane mu przez lekarza drzwi z tabliczką 'psycholog'. Zapukal 2 razy i po uslyszeniu krotkiego 'proszę' wszedl niepewnie wszedl do środka. Przy biurku siedziala drobna blondynka. Patrzyla na Willa ze wspóczuciem, a na jej ustach widnial delikatny uśmiech pocieszenia. Wlosy miala spięte w wysokiego kucyka.
-Ty musisz być William. Przed chwilą dostalam od pielęgniarki informację o twoim stanie. Proszę powiedz mi jak się czujesz i co myślisz. A! Twoja matka, dziewczyna i koledzy już tu jadą. Powinni niedlugo być.
-Moja...dziewczyna..?
Pani psycholog tylko uśmiechnęla się tajemniczo i lekko wzruszyla ramionami. Derp nie chcąc drążyć dalej tematu opowiedzial o swoim samopoczuciu. O dziwo kobieta nic nie notowala, jak to mieli w zwyczaju psychatrzy czy kto tam. Ona poprostu suchala. Gdy skończyl kobieta zastanowila się jeszcze chwilę i spokojnym glosem powiedziala.
-Bardzo trudno będzie ci codziennie studiować swoje życie za czasu tych 2 miecięcy od nowa, ale jest coś co ci to ulatwi. Proszę. Tu masz kartki samoprzylepne. Na nich będziesz pisal każdą swoją myśl. Coś co jest dla ciebie nowe, twoje samopoczucie w danej chwili lub rzeczy, które cakowicie różnią się od tych sprzed 2 miesięcy. Już niedlugo zostaniesz wypisany ze szpitala, więc bedziesz mógl te myśli przyklejać na scianę w jakimś pokoju. Oprócz tego za chwilę nagramy film z twoimi znajomymi, w którym wyjaśnisz co się z tobą stalo, a twoi koledzy powiedzą kilka slow specjalnie do ciebie. Codziennie rano będziesz mógl obejrzeć ten krótki film i dodatkowo przeczytać na kartkach co sam o tym myślisz. Zgadzasz się na to?
-Tak. Myślę, że to bardzo dobry pomysl. I mogę na tych kartkach pisać wszystko tak?
-Dokladnie - kobieta uśmiechnęla się cieplo i podala chlopakowi żólte kartki - możesz zacząć nawet teraz.
Przez resztę dnia kręcili film z, który mial oglądać codziennie rano. Poznal dużo osób, które rzekomo byly jego przyjaciólmi. Po zabaczeniu Trójcy o malo co się nie udlawil wlasną śliną. Poznal też 4 dziewczyny, ale tylko jedna byla w jego glowie. Tylko na jedną chcial patrzeć. Tylko jednej chcial sluchać. Tylko jedną chcial pamiętać. A na myśl, że jutro nie będzie jej znal robilo mu się niedobrze. Dzisiaj wydarzylo się bardzo dużo więc szybko poszedl spać. Zasypiając myślal o brązowo wlosej dziewczynie. Zasnąl z uśmiechem na ustach.
                                                      ***
Ale obudzil się już nie w sosie. Rozglądając się po pokoju stwierdzil, że jest w szpitalu. Na stoliku leżala kaseta z żóltą karteczką 'obejrzyj'. To bylo jego pismo, ale nie pamiętal żeby cokolwiek pisal. Pospiesznie wlożyl kasetę do telewizora mając nadzieję, że ta mu coś wyjaśni. Nie mylil się, tyle, że to czego się z niej dowiedzial sprawilo, że po jego policzku stoczyla się powoli jedna, samotna, slona lza...
________________________________________________________________________________
No! to tyle! Mam nadzieje, że się podobalo:)) I zapraszam każdego fana koreańskiego zespolu SHINee na stronę SHINee's In The House na facebooku (mają super adminki ;PP, fajne zdjęcia i ogólnie jest super duper fajne;PP), link poniżej:
https://www.facebook.com/ShineesInTheHouse

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 6.

Na wstępie bardzo dziękuję Łośkowi za to że w ogóle chce jej się czytać moja wypociny ;P dziękuję też za każde wejście...nawet te niezamierzone ;P Pozdrawiam Sayę, Łosia (moje maleństwo;*) i Hajkusię...a teraz rozdział 6 (pisałam, że będzie przed końcem weekendu? pisałam! i jest!:D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drzwi do sali otworzyły się z wielkim hukiem i grzmotem jednocześnie. Pokój wypełnił odgłos pioruna uderzającego niedaleko szpitala i pisku zaskoczonego chłopaka. W drzwiach stała niska kobieta. Miała na sobie spódnicę przed kolano i marynarkę w kolorach błękitno - pomarańczowym. Ze sobą miała dość dużą torbę, wypchaną z pewnością ciuchami, chemią i rzeczami bez których nie mógł żyć np. jego mp3, ulubiona książka czy królicza łapka. W pierwszej chwili wyglądała jakby chciała kogoś zabić, ale gdyby przyjrzeć się jej bliżej, stwierdzasz, że to nie złość, a źle zamaskowany strach. Weszła powoli zamykając za sobą cicho drzwi. Odetchnęła głęboko i spojrzała ostro w stronę siedzącego na łóżku chłopaka.
-Synu! Coś ty sobie znowu zrobił?! Czy ty naprawdę nie możesz usiedzieć na dupie?! - podeszła do niego szybkim krokiem omijając zdezorientowane dziewczęta.
Kobieta mimo wieku nie miała na twarzy ani jednej zmarszczki. O jeden odcień ciemniejsze od Derpa włosy spięła z tyłu głowy  w ciasny kok. Zielone oczy ukryte były za okularami-połówkami, które nadawały kobiecie tajemniczości i powagi podczas gdy oczy pozostawały dalej ciepłe. Mały nosek i malinowe usta. Ogólnie mama była bardzo drobna. Hajkusia stwierdziła w myślach, że tej kobiety nie trzeba się bać i, że jest niezwykle słodka. Zmieniła jednak szybko zdanie po tym jak zobaczyła, że matka zamiast przytulić syna trzepła go w tył głowy, prosto w ranę (co synalek skwitował syknięciem) i to nie lekko.
-Co ty sobie wyobrażasz!? Ja tu się zamartwiam, a ty sobie leżakujesz i plotkujesz z paniami tak!?....No, ale cieszę się, że nic ci nie jest. - Na twarzy wykwitł jej lekki uśmiech, a z ust wydobyło się westchnienie pełne ulgi. Nachyliła się nad chłopakiem i ucałowała delikatnie jego czoło, na co ten się nieznacznie zarumienił.
-Maaamooo...Proszę cię...!
-Przecież ja nic nie robię!- ofukneła go odwracając się w stronę dziewczyn z naburmuszoną miną. Jak za dotknięciem różdżki wyraz jej twarzy złagodniał, a w oczach pojawiły się iskierki, gdy jej wzrok spoczął na Pii.-Ty musisz być Hajkusia. Faktycznie jesteś tak piękna jak opowiadał mi Wonka. - Twarze pary były w tym momencie już całkowicie czerwone.
-Mamo!!!
-No co? Przecież tak mówiłeś nie?
-No właśnie tego nie pamiętam...
-Co ty mówisz? Nie pamiętasz Hajkusi? Z tego wszystkiego musiałeś zapomnieć akurat JĄ?!
-Przepraszam za to, że nie pamiętam nic z okresu 2 miesięcy!! Lżej ci?!
-...
Nikt się nie odzywał przez jakieś 15 minut, aż do sali jak torpeda wleciał Ian ciągnąc za sobą zsapaną Kirę. Najwyraźniej oboje biegli przez całą drogę bo nie mogli spokojnie oddychać. Zaraz za nimi wleciał cały czerwony od biegu Hentai, która momentalnie widząc fotel padła zatapiając się w jego miękkiej poduszce. Chwilę później do pokoju weszli już spokojnym krokiem Tamani z Ósemką i Anpan.Ten ostatni przyglądał się siedzącej w fotelu unosząc powoli kąciki ust.
Oszołomiona czwórka wpatrywała się w nowo przybyłych jak w kosmitów. Pierwszy odezwał się William.
-Tamani? Ian? Anpan? Co wy tu robicie?
-Jak to co? Odwiedzamy naszego przyjaciela w tym zapyziałym miejscu, które w żartach zwą szpitalem!-Derp mruknął mimowolnie pod nosem coś co brzmiało jak 'Ten szpital jest najlepszy w jakim byłem dotychczas' co Tamani skwitował klepnięciem Derpa w plecy. Chłopaka zdziwiło to, że to klepanie nie było jednym z tych 'A udław się!' klepnięć, było wręcz...przyjacielskie.
~Chyba naprawdę straciłem pamięć...kiedy my się tak do siebie zbliżyliśmy? I kim są te dziewczyny?
-Etoo...Kim wy jesteście - zwrócił się  do dziewczyn.
-Ehhh...Ty na serio nic nie pamiętasz? No cóż,to są Narcyza- Ósemka, Kira-Łosiu  i Violetta- Hentai. Ale swoją ukochaną chyba pamiętasz cooo? - Zarechotał Ian szturchając sugestywnie Willa w ramię.
-Nie. Nie pamiętam nic z okresu ostatnich 2 miesiecy - Wyjaśnił czerwieniąc się po same uszy. Czemu cały czas ludzie mówią mu rzeczy na temat jego i Hajkusi, których on nie pamięta, a które wprawiają go w zakłopotanie?! Czy to możliwe, że byli parą?
Jego rozmyślania przerwała pielęgniarka. Podała mu witaminy na wzmocnienie i kazała pożegnać się z gośćmi. Jego matka stawiała lekki opór, ale ostatecznie odpuściła. Hajkusia jednak długo walczyła sama ze sobą, ale jednak zebrała się w sobie i złożyła delikatny pocałunek na skroni Willa szepcząc do siebie '~Proszę...przypomnij sobie'
Jednak Derp to usłyszał. Za każdym razem gdy powtarzał sobie te słowa robiło mu się dziwnie ciepło na sercu. Myślał o niej i jej słowach do momentu gdy ramiona Morfeusza nie objęły go zabierając do swojego świata. Noc upłynęła spokojnie. Śnił brązowo włosej uśmiechniętej dziewczynie, która jako pierwsza samą swoją obecnością przyprawiała go o palpitacje serca. Ale poranek niestety nie był juz taki kolorowy...
-Co do...Co ja....CO DO DIABŁA!!??
__________________________________________________________________________________
To tyle:) mam nadzieję, że się podoba:)) Matka mnie przyłapała (dalej mam szlaban-.-) wzamian za odpuszczenie grzechów musiałam zrobić sobie sesję zdjęciową z majtkami(czystymi!!!) mojej 5-letniej siostry na głowie...Uczucie po sesji...- Jestem Boska! Teraz mogę nawet latać po parku Kasprowicza z rondlem na głowie krzycząc JESTEM KSIĘŻNICZKĄ CELESTIĄ!, a i tak będę bossska!! ;PP
Następny rozdział(jeżeli kogoś to interesuje/ktoś to czyta oprócz Łośka za co jestem ci wdzięczna:)) Będzie również do końca tego tygodnia...ale raczej wcześniej niż w sobotę lub niedzielę :))

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 5.

Tak jak obiecałam...dodaję dziś 5 rozdział:) mam nadzieje że się spodoba:))
Aha! i dziękuję bardzo Łośkowi (moje maleństwo ;3) za pierwszy komentarz:D Mimo, że wiedziałam że go dodasz to i tak zrobiło mi sie ciepło na serduchu:))
-----------------------------------------------------------------------------------------------
-Kim ty jesteś?
Hajkusia patrzyła na niego skamieniała. Miała nadzieje, że to tylko kawał. Że to jeden z tych czerstwych żartów, które nazywają sucharami.
Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w całkowicie poważne, niebieskie tęczówki chłopaka. W tej chwili chciała się po prostu gdzieś schować i już nigdy się nikomu na oczy nie pokazywać.
-To ja Hajkusia.Nie pamiętasz mnie? -zapytała z nadzieją ,na odpowiedź przeczącą, w głosie. Jakże się zawiodła.
-Nie. A powinienem?
Pielęgniarka szkolna obserwowała całą scenę z tyłu, ukryta w cieniu szafki z lekami. Powoli do niej docierało co się stało z chłopakiem.Wyciągnęła z szuflady pod biurkiem termometr z lampką na końcu i podeszła do chłopaka. Miała już 99% pewność, ale zawsze był ten 1%. Usiadła na skraju łóżka i obejrzała pacjenta dokładnie jeszcze raz. Nie miał żadnych widocznych obrażeń oprócz rozcięcia na tyle głowy, ale to przykrywały gęste, karmelowe włosy. Zaświeciła mu lampką przed oczami. Źrenice, które powinny się zmniejszyć pod wpływem nagłego nadmiaru światła, zwiększyły się. To i zachowanie chłopaka mówiły same za siebie.
-Musimy go zawieść do szpitala-zwróciła się do dziewczyny- Po względnym oględzinach Willa stwierdzam iż ma amnezję, zapewne jest tylko chwilowa, ale uderzył sie dość mocno, i to do tego w kant, wiec trzeba sprawdzić czy z jego mózgiem jest wszystko w porządku. Mógł dostać nawet wstrząsu po takim upadku.
-Amnezję? To znaczy, że naprawdę mnie nie pamięta?
-Na to wygląda. Ale nie wiem jak długi okres czasu został wymazany z jego pamięci. To co? Jedziemy?
-Eee...tak, jasne...
Chłopak patrzył na rozmawiające z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Pielęgniarkę szkolną pamiętał od bardzo dawna. Była jego sąsiadką od jakichś 12 lat. Znał ją na tyle dobrze na ile można znać sąsiada., ale za Chiny nie mógł zrozumieć ona mówi. Jaka amnezja? Jakie uderzenie?!?!JAKI SZPITAL!? Chociaż w tą amnezję skłonny był uwierzyć, bo nie pamiętał co robił wczoraj,przedwczoraj...przyjmując, wczoraj miało miejsce...
A ta dziewczyna obok...Była piękna. Długie brązowe fale, duże brązowe oczy, kształtne usta, idealne kształty, wydawało mu się nawet, że ją skądś zna...Mówiła o nim jak o przyjacielu...albo nawet jak o kimś więcej niż tylko przyjacielu.A gdy usłyszała jego pytanie wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie. Ze zmartwionego i przerażonego na taki pusty... a jeszcze gdzieś tam w kąciku błąkało się błaganie...Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Nie wiedział czemu, ale strasznie tego nie chciał. Chciał, żeby się śmiała, a nie płakała...Gdy na nią patrzył czuł jakieś dziwne ciepło w okolicach serca. Jego rozmyślania o nieznajomej przerwała wymownie chrząkająca pielęgniarka.
-No to młody zwijaj się! Jedziemy do szpitala. Hop-siup! - Pomogła chłopakowi wstać przytrzymując go za ramiona.
W samochodzie siedział kolo Hajkusi - tak się przedstawiła brązowo włosa dziewczyna. Jechali dość długo zważywszy na korek w, którym utknęli pod koniec drogi. W placówce szpitalnej zrobili mu mnóstwo badań, a na końcu i tak stwierdzili, że nie wiedzą co dokładnie mu dolega, ale są absolutnie pewni, że to nie jest zwykła amnezja. Kazali mu zostać na obserwacji przez kilka dni. Jenn- bo tak na imię miała nasza pielęgniarka- zadzwoniła do matki Willa i przekazała jej co się stało, gdzie jest jej syn i, że ma mu przynieść jakieś rzeczy na zmianę bo troche tu pobaluje. Po około 30  minutach cały szpital wypełnił grzmot, a pół sekundy po nim przeraźliwy krzyk.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i to na tyle. Mam nadzieje, że komuś się podobało. Nie wiem jeszcze kiedy wstawię 6 rozdział, ale postaram się to zrobić do końca tego tygodnia:)) Pozostawcie po sobie jakiś znak jeżeli już tu zaglądacie...no nie wiem...np. komentarz..?;PPSerio...to bardzo pomaga:))

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 4

Jeżeli ktoś to czyta to bardzo przepraszam za brak notki przez długi czas:)) Mam szlaban (Teraz jestem nielegalnie jak to mówi moja przyjaciółka;PP) Mam napisane już do 7 rozdziału ale nie wiem kiedy uda mi sie wstawić ..;/...może uda mi się w tą niedziele :D
No, ale teraz czas na rozdział!!
_________________________________________________________________________________

W następnych dniach o wiele trudniej było spojrzeć mu w twarz. Bardzo tego chciała. Znów zobaczyć te oczy. Ten nos. Te usta. Ale to było tak cholernie trudne po usłyszeniu tych słów. "Przyszedłem tu tylko dla ciebie". Nawet gdy już się decydowała na to aby na niego spojrzeć, napotykając jego wzrok przypominała sobie te słowa, rumieniła się jak piwonia i dostawała lekkiego krwotoku z nosa...
~To było takie słodkie...I to dla mnie. Od niego. 
Dzisiaj natomiast poprzeczka była postawiona baardzo wysoko. A przynajmniej tak bylo zdaniem naszej bohaterki. A to wszystko przez to jak wyglądał.
Jego jak zwykle poskręcane, karmelowe włosy muskały co rusz jego twarz unoszone przez lekki wietrzyk. Duże, niebieskie na wpół przymknięte od natłoku światła słonecznego oczy. Pełne,malinowe usta były lekko rozchylone. Jasna cera bez skazy. Dzisiaj miał na sobie koszulę. Przewiewną, lnianą koszulę. Idealnie opinała jego tors. Nie był jakoś specjalnie umięśniony, ale flakiem go nazwać też niemożna było. 2 górne guziki były rozpięte ukazując długą szyję. Taką kuszącą szyję. Jego głowa zwrócona była w stronę słońca. Wyglądał jak anioł.
Zebarała się w sobie i podeszła. Staneła kilka kroków od niego poprawiając włosy. Dzisiaj związała je w luźny kok, ale wyjęła z niego kilka pasm. Stwierdzając, że 'jakoś ujdzie' podeszła i dźgnęła go w ramię.
-Hej! Co tam?- mówiła to spokojnie, wyglądała na opanowaną, ale w środku się w niej gotowało.
~Nie patrz mu w oczy bo zrobisz z siebie jeszcze większą idiotkę...Jezu jak tu jest gorąco....pfffffffff....
-Hej. To już mnie nie unikasz? - zapytał patrząc jej w oczy ze smutkiem.
-Co? Jak to cię unikam? Nie unikam cię..Czemu tak myślisz?
-No cóż. Pomyślmy. Przez ostatnich kilka dni gdy tylko chciałem z tobą porozmawiać to ty uciekałaś jak najdalej tylko mogłaś. Hmm.. czy można to nazwać unikaniem?....zdecydowanie tak...!Czy jest chociaż jakiś tego powód? Zrobilem albo powiedziałem coś nie tak??
-Ja...tego..
-Tak...?
-Ja...nie wiem.
-To jak będziesz wiedzieć  to wtedy zemną pogadaj.
-Ale! Derp! Will!
Już  odchodził. Jego plecy coraz bardziej się od niej oddalaly. Poczuła, że musi coś zrobić inaczej to bedzie koniec. Koniec wszystkiego. Pia postawiła wszystko na jedną kartę.Jeżeli nie powie mu co do niego czuje teraz to później może nie mieć już takiej szansy. A dobrze wiedziała, że Derp też coś do niej czuje. Była pewna też, że on jest typem chłopaka, który ją zostawi i zacznie unikać po wyznaniu.
-Williamie Witcie! Zatrzymaj się jak cię wołam!
Chłopak odwrocił się zaskoczony postępowaniem dziewczyny, ale w jego oczach było nie tylko zaskoczenie. Było tak jeszcze coś na kształt...nadziei?
-Tak?
-Pamiętasz co powiedziałeś przybiegając do klasy w tej niezwykle romantycznej chwili? Chodzi mi o tą sytuację z Trójcą i moimi przyjaciółkami.
-Że przepraszam?
-Nie. To troche później...To,że przyszedłes tam tylko dla mnie..-tu jej glos zaczynał bleknąć. Zażenowana spuściła wzrok na swoje baletki.
-Co?
Pia wzieła głęboki oddech i zaczeła wyrzucać z siebie słowa z prędkością karabinu.
-Bo ja cię lubię. Nawet bardzo.Jak cię nie widzę to nie mam powodu żeby się uśmiechać. Jeżeli nie słyszę twojego głosu to nie mam powodu żeby się odzywać. Kiedy cię nie ma to nie jestem sobą. I...I to co wtedy powiedziałeś strasznie mnie uszczęśliwiło. Ale i dało mi nadzieję. Potem nie mogłam na ciebie spojrzeć bo cały czas się uśmiechałam, czerwieniłam...wiesz...jednym słowem wyglądałam strasznie głupio...nie chciałam żebyś mnie taką widział. Naprawdę przepraszam.To...em...Mogę mieć jeszcze nadzieję czy mam przestać się łudzić? - To błaganie w jej głosie. Nawet gdyby Will nie chciał (a chciał baaardzo!!!) musiałby przyjąć jej wyznanie.
-Hajkuś...Ja te...-Nie skończył bo nagle został przez coś a raczej kogoś bardzo mocno popchnięty. Stracił równowagę...Leciał w dół. Wpatrywał się w Hajkusię otwartymi z zaskoczenia oczami. Kątem oka zobaczył że obok zatrzymuje się jakiś kędzierzawy pierwszak.
~To on musiał mnie popchnąć...cholera wszystko zepsuł!
Niespodziewany ból w czaszce oderwał go od rozmyślań. Czuł jak jego skóra z tyłu głowy jest przecięta. Jak po włosach ścieka krew. Po boisku rozniósł się głuchy odgłos ciała pierdykającego w ziemię. To obudziło Pię. Momentalnie znalazła się przy nim. Uniosła lekko jego głowę. Powieki byly takie ciężkie. Nie miał sił. Pia jeszcze coś wykrzykiwała w stronę młodszego chłopaka, ale derp nie rozumiala z tego ani słowa. Obraz byl rozmazany, a dźwięk strasznie niewyraźny. W końcu stracił przytomność.
Pia podbiegając do niego nie myślała trzeźwo. Widziała jak uderzył głową w barierkę. Gdy dotknęła jego głowy poczuła krew. Dużo krwi. Nie wiedziała co ma robić. Pierwsze co jej przyszło do głowy to  'PIELĘGNIARKA!!'
-Ty ! zanieś go do pielęgniarki! Ale już! Jest ciężko ranny! Na co czekasz!!??!?
Później chodziła wokół jego łóżka cała w nerwach.Martwiła się o niego. Gdy otworzył oczy była przeszczęśliwa. Chciała skakać aż do nieba. Jej radość rozpłyneła się momentalnie gdy usłyszała pierwsze słowa Willa. Te słowa. Dwa głupie słowa. A odebrały jej całą nadzieję. Te dwa, tak krótkie słowa.
-Kim jesteś?

__________________________________________________________________________________
Nom! osobiście bardzo lubię ten rozdział :D Błędów jest pewnie dużo, ale to da sie naprawić nie :D??
Następna notka mam nadzieje w niedzielę:)) Proszę komentujcie! :D