poniedziałek, 23 grudnia 2013

Epilog :)

1.No i koniec opowiadania o Hajkusi i Derpie. Mam nadzieję, że wam się podobało :)
2.WESOŁYCH ŚWIĄT!
ZDROWIA (Żebyście jak najdłużej odpowiadali "nawzajem" na świąteczne życzenia XD)
SZCZĘŚCIA (Żebyście byli gotowi na wszystko co może, was zaskoczyć :) )
WYTRWAŁOŚCI  (Żebyście byli w stanie dążyć do celów)
PEWNOŚCI SIEBIE (Wiedzcie, że jesteście wspaniali. Każdy jest inny i inaczej wspaniały. )
ABYŚCIE W KAŻDEJ NA POZÓR ZŁEJ SYTUACJI POTRAFILI ODNALEŹĆ TEŻ TE DOBRE STRONY.
ABYŚCIE BEZ WZGLĘDU NA TO CO SIĘ DZIEJE, BYLI PO PROSTU SZCZĘŚLIWI.
~Seme
___________________________________________________

Wigilia.
Wspaniały dzień. Można go spędzić z rodziną, przyjaciółmi albo z ukochaną osobą. Pia wybrała tą drugą opcję. Właśnie szykowała się na spotkanie z Nim.
Specjalnie na tą okazję założyła nową sukienkę. Kremowa sukienka z długim rękawem za kolano, do tego czarne grube rajstopy i również kremowe buty. Włosy upieła w luźny koczek tak jak On lubił najbardziej. Wyglądała uroczo. Ostatnie poprawki i mogła wychodzić. Spojrzała ostatni raz do torebki z prezentem dla chłopaka.
Idealnie.
Ich pierwsze wspólne święta. Wszystko musi być pierwszorzędne. Była pewna, że wszystko się uda.
Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy schodziła na dół widziała już chłopaka uśmiechającego się promiennie do jej babci. Jak zawsze dobre maniery. Miał na sobie swoje ulubione granatowe rurki i szary płaszcz. Skierował wzrok na nią i obdarzył ją tym samym uśmiechem co każdego dnia. W oczach iskierki, a na policzkach rumieńce. Połączenie idealne.
Kochała go takiego.
Kochała go całego.
On także w ręce trzymał małą torebeczkę. Czarna, lśniąca z różową wstążką. Ciekawiło ją co jest w środku.
Na dzień dobry, a w zasadzie dobry wieczór ucałowała do delikatnie w zmarznięty policzek. Pożegnała się z babcią i wyszli.
Szli tak jak zwykle. Za rękę rozmawiając o wszystkim i o niczym co chwile posyłając sobie pełne uczucia uśmiechy. Ale tym razem jednak coś było inaczej. Może to prze ten nastrój panujący na ulicy. Przez ludzi śpieszących na wigilie do domów. Przez kolędy rozbrzmiewające z głośników centrum handlowych. Przez wszechogarniający biały puch.
Kiedy dotarli na miejsce ich przyjaciele już czekali.
Narcyza opierając się plecami o klatkę Tamaniego. Chłopak uśmiechnięty zakręcał w okół palca i loczek dziewczyny. Tworzyli piękną parę. Dzięki Tamaniemu Narcyza zmieniła się, ale Tamani też nie był juz tym samym chłopakiem. Czuć było bijące od nich uczucie na kilometr.
Tuż obok nich stali Ian i Kira nieśmiało trzymając sie za ręcę. Twarz dziewczyny była koloru dorodnego pomidora, ale widać to bardzo podobało się chłopakowi. Co chwilę mocniej ściskał dłoń dziewczyny zmuszając ją do spojrzenia na niego.
Kawałeczek dalej stali Violetta z Angusem. Dziewczyna z entuzjazmem o czymś opowiadała co chwile wyrzucając ręce do góry. Anpan słuchał jej uważnie cały czas nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Kiedy tylko dostrzegła Williama zaczęła energicznie machać rękoma w ich stronę. Uspokoiła się jednak kiedy jej chłopak położył dłoń na jej biodrze.
-I jak prezenty? -Zapytał William przyjaciół uprzednio witając się z każdym z nich.
Narcyza uniosła dłoń pokazując zawieszoną na nadgarstku srebrną bransoletkę z małymi literkami T i N.
Tamani zasalutował pokazując tą samą bransoletkę tyle, że w bardziej męskiej wersji.
Ian przytulił Kirę chichocząc przy tym i odsłaniając szalik swojej dziewczyny. Na jej szyi zawieszony był mały medalik z czterolistna koniczyną. Na szyi chłopaka była bardzo podobna zawieszka.
Violetta odsłoniła włosy pokazując srebrne kolczyki z diamencikami w kształcie literek V i A. Angus zdjął czapkę pokazując takie same kolczyki.
-Nie no umówiliście się na prezenty dla par?
-Nie! I właśnie to jest najlepsze! Jakoś tak...samo wyszło. -Powiedziała entuzjastycznie Ósemka wtulając się w ukochanego.
-A wy?! Jak wasze prezenty?! -Hentai zaczeła skakać z podekscytowania. William zastanawiał się jak Anpan z nią wytrzymuje...przecież to nie wyżyte jest jakieś.
-No, a my jeszcze nie daliśmy sobie prezentu. -Odpowiedziała spokojnie Pia patrząc kątem oka na Willa.
-No to na raz dwa trzy.
Para wymieniła się czarnymi torebeczkami i zamknęła oczy. Na wyraźnie wypowiedziane przez całą szóstkę "trzy" wyjęli z torebek po małym białym pudełeczku. Niepewnie patrząc na siebie otworzyli pudełeczka zastygając w bezruchu.
To był chyba jakiś dobry żart...
Każde z nich w rękach trzymało swoją wersję pierścionków. Pia patrzyła zszokowana na srebrny pierścionek z połączonych warkoczyków z odciśniętą literą W. Natomiast William w pudełeczku znalazł męską obrączkę z warkoczykami po bokach i literką P na środku. Ich osobiste prezenty tyle, że odwrócone o 180 stopni.
Niesamowite.
Czyli jednak czasami zdarzają się cuda.
Brunetka podziękowała za prezent delikatnym pocałunkiem. Chłopak natomiast nie wypowiadając żadnych słów przekazał jej dwa tak ważne słowa "Kocham Cię".
Cała ósemka stała teraz na głównym placu przed wielką choinką. Z nieba prószył śnieg, a wokół nich rozlewały się leniwe dźwięki kolejnych kolęd. Każde z osobna myślało o czym innym (Tamani o Narcyzie, Narcyza o Tamanim, Ian o Kirze, Kira i Ianie, Angus o Violettcie, Violetta o Angusie, i wreszcie William o Pii, a Pia o Williamie.). Lecz wszyscy patrzyli w jeden ten sam punkt. Pierwszą gwiazdę na niebie, która zwiastowała szczęście i miłość. Nie dla każdego, ale dla nich na pewno.
Zdrowie.
Szczęście.
Pomyślność.
Cierpliwość.
I miłość.
Po wsze czasy.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 12.

Witam :3 Zastrzegałam się iż będzie to ostatni rozdział...epilog. Zdecydowałam się na jeszcze jeden. Ale na ten będziecie musieli zaczekać do świąt ;) A teraz zapraszam do czytania.
_________________________________________________________
Derp:
Był szczęśliwy jak nigdy. Wiedział, że ciężko będzie mu nadrobić te 2 miesiące, ale ona mu je ułatwiała. Każda chwila z nią spędzona. Każde słowo wypowiedziane z jej słodkich ust. Każde muśnięcie jej dłoni sprawiało, że przypominał sobie na nowo wszystkie spędzone z nią chwile. Czy te sprzed wypadku czy te ze szpitala.
Była przy nim cały czas.
Czasami dzwoniła o drugiej w nocy tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. I mimo, że wyrywała go z objęć Morfeusza, gdy tylko słyszał te jej słodkie "Will...śpisz?" całe jego rozdrażnienie znikało. Była jego lekiem na wszystko. Na smutek, złość, samotność.
Nie znali się wcale tak długo. Nie wiedzieli o sobie wszystkiego. Ale byli blisko. Byli szczęśliwi. Łączyły ich nie tylko te szczęśliwe i smutne chwile, ale i te po środku. Momenty w których po prostu siedzieli obok siebie trzymając swoje dłonie. Kiedy nawet czytając książkę stykali się kolanami. Kiedy stając w progu już widział jej uśmiech. Wszystkie te momenty kiedy byli chociaż w swoim pobliżu. Czuli, że ich miejsce jest przy sobie. Większość nazwałaby to nastoletnim zauroczeniem. Ale oni wiedzieli co innego. To co było między niby było mocniejsze od zauroczenia.
Teraz siedział i czekał na nią pod szkołą. Skończył zajęcia 2h temu, ale obiecał, że ją odprowadzi. Od zdarzenia na lotnisku bardzo się do siebie zbliżyli. Pia zamieszkała u babci zaledwie kilka domów od niego. Mogli razem wracać i iść do szkoły. Wiedział, że dziewczyna tęskniła za rodzicami. Czasami miał wrażenie, że ta się obwinia.

Hajkusia:
Była szczęśliwa. To prawda. Nie żałowała tego, że wtedy pobiegła do niego. Ale bała się. Cholernie się bała o rodziców. A to co sobie pomyśleli. Mimo, że to matka ją popchnęła kiedy spojrzała jej w oczy widziała smutek. Bała się, że rodzice pomyślą iż są dla niej mniej ważni. Nie chciała tego. Starała się o tym nie myśleć kiedy była z Williamem. Wiedziała, że zachowuje się jak dziecko. Czuła, że pewnego dnia Will może mieć dość. Ale nic z tym nie robiła. Płakała się, śmiała za chwilę nie odzywała bez powodu. Potem znowu śmiała, krzyczała i ubliżała żeby znowu się obrazić. Zawsze przepraszała. Wiedziała, że musi to zrobić. Kochała go i za każdym razem w duchu błagała aby i tym razem jej wybaczył.
Był już grudzień. Coraz bliżej świąt. Na dworze było już ciemno, ale i tak dzięki latarniom ulicznym dostrzegła sylwetkę chłopaka stojącego przy szkolnej bramie. Czekał na nią jak każdego dnia. W klatce rozlało się ciepło kiedy zobaczyła jak przebiera nogami w miejscu z zimna. Pośpiesznie zeszła na dół i wzięła ze swojej szafki kurtkę. Jak najszybciej wyszła ze szkoły i podreptała do swojego chłopaka po drodze zakładając kurtkę. Stanęła przed nim i ucałowała go w zimny policzek. Uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła jego policzek dłonią.
-Dziękuję, ze to dla mnie robisz.
-Co takiego?-Zdezorientowany przyłożył swoją lodowatą dłoń do jej upajając się jej ciepłem.
-Przychodzisz po mnie codziennie. Czekasz na mnie. Witasz mnie. Przytulasz mnie. Jesteś przy mnie. Nie musisz tego robić, a jednak robisz. Dziękuję.
W tym momencie z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Pierwsze w tym roku. Obydwoje spojrzeli w górę prosto w niemal czarne niebo. Will przycisnął do siebie dziewczynę tyłem oplatając ją rękoma w pasie. Twarz zanurzył w jej jedwabistych włosach wdychając zapach truskawek. Ucałował ją w czubek głowy na powrót patrząc w niebo. Przyciągnął ją jeszcze bliżej jakby się bał. Że ucieknie. Albo, że to sen.
-Zawsze będę to robił. Bez względu na to co się stanie. Zawsze będę przy tobie. Będę Cię obserwował. Będę Cie wspierał. Będę czekał.
-Już zawsze?
Na chwilę zapanowała cisza. Chłopak rozluźnił uścisk i odwrócił ukochaną. Złapał jej podbródek w dłonie i złożył na jej ustach motyli pocałunek. Lekkie muśnięcie wargami, ale przekazało wszystkie głęboko skrywane uczucia. To był ten moment kiedy nie trzeba było mówić nic, a wiedziało się wszystko. Patrzyli sobie w oczy na nowo przeżywając wszystkie wspólnie spędzone chwile. Tyle musieli przejść, aby nareszcie zaznać szczęścia. Prawdziwej miłości.
-Zawsze.
____________________________________________________
Dziękuję wszystkim którzy czytali to opowiadanie. Za każdym razem kiedy wchodziłam na bloggera i widziałam coraz to większą liczbę wyświetleń byłam naprawdę szczęśliwa. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :3
~Seme

środa, 27 listopada 2013

Rozdzial 11. + przepraszam ;____;

Em....no to...po 3 miesiącach nieobecności jestem...;___; Nie mam nic na swoje wytlumacznie...:( A to mi się nie chcilo, a to nie mialam pomysly, a to szlaban..no mnóstwo mialabym wymówek...Pozostaje mi tylko przeprosić, i powiadomić jeżeli kiedykolwiek mialabym plan opuścić bloga na dluższy czas ;___;
No nic...koniec przeprosin! XD co za dużo to nie zdrowo *^* Zapraszam do czytania, mam nadzieje, że rozdzial godny czekania :)
____________________________________________________________________
Pia:
Patrzylam na niego jak na kosmitę.
Czulam na plecach natarczywe spojrzenie rodziców, a na twarzy twoje, pelne nadziei i niepokoju. Mialam tylko 2 drogi...
Slyszalam odglos uderzających o kafelki obcasów mojej mamy, a potem poczulam dużą, cieplą dloń taty na ramieniu. Kiedy spojrzalam w górę, zobaczylam ich zatroskane, ale uśmiechnięte twarze.
Nie wiedzialam co robić...Nie bylam pewna czy to co powiedzial jest prawdą...czy znowu tego nie zapomni...A gdyby nawet to co z rodzicami? Przecież nie zostawili by mnie tu samej. Nie wiedzialam czy mam się śmiać i plakać...
Kiedy ponownie spojrzalam w gorę, ujrzalam jego spojrzenie. Tak bardzo podobne do tego jakim mnie obdarowywal, jeszcze przed wypadkiem. Takie żywe i inteligentne, ale jednak gdzieś w środku niepewne i zagubione. Po prostu Derp. Dalej sapal po przebytej drodze. Naprawdę nie wiedzialam co mam robić... Pobiec do niego, czy zawrócić i przejść przez bramkę prowadzącą do samolotu.
Wszystkie myśli zlewaly się ze sobą nie dając mi zastanowić się na dlużej nad żadną z nich. Szukalam odpowiedzi w oczach przechodniów, mimo iż wiedzialam, że żadne z nich nie powie mi co mam robić. Żadne z nich nawet nie zatrzyma się, żeby zapytać czy coś się stalo. Z tylu naglący glos stewardessy nie pomagal mi w podjęciu decyzji...
Poczulam lekki ucisk na ramieniu i spojrzalam w górę, na twarz mojego ojca.
Postawny mężczyzna wyglądający na góra czterdzieści, może czterdzieści pięć lat. Wysoki, dobrze zbudowany, choć mięsień piwny zachowany. Siwiejące już wlosy jak zwykle nieokrzesane. I to Cieple spojrzenie dużych brązowych oczu. Zawsze podnosilo mnie na duchu. To wlaśnie to spojrzenie nauczylo mnie, że jak źle by nie bylo, zawsze może być gorzej. Teraz tata uśmiechal się do mnie pokrzepiająco, dając mi odpowiedzi na wszystkie dręczące mnie pytania.
Przenioslam wzrok na mamę. Ta również się uśmiechala patrząc na mnie tymi swoimi zielono szarymi oczami w ksztalcie migdalów. Średniej dlugości brązowe wlosy z grzywką opadaly falami na jej przed ramiona. drobna twarz, i male, ksztaltne usta wygięte w uśmiechu w zasadzie zadecydowaly za mnie. Mama delikatnie popchnęla mnie w stronę mojej być może, przyszlości szepsząc jeszcze.
-Za chwilę, zadzwonimy do babci...dbaj o siebie córeczko..
Odwrócilam się jeszcze tylko do nich przytulając ich bardzo mocno, i calując cale ich twarze po czym nie zważając na nich ruszylam przed siebie biegiem. O malo co nie wywalilam się kiedy oczy zaszly mi lzami ograniczając mi widoczność przez co prawie wpadlam na staruszkę z wózkiem, której zachcialo się bardzo spacerków w takim momencie. Nie patrząc na inne przeszkody bieglam ten krótki kawalek, aż nie dobieglam do celu. Skoczylam w otwarte ramiona Willa zanosząc się placzem szczęścia.
Tak bardzo tęsknilam za jego dotykiem...Za cieplem jego ciala, gorącem jego oddechu. Od razu zamknąl mnie uścisku unosząc ponad ziemie i okręcajać jak dziecko. Jakbym ważyla tyle co piórko. Czulam splywające po moich policzkach lzy.
Z jednej strony cieszylam się jak nigdy, ale z drugiej balam, jak to będzie, co z rodzicami, co z nami? Balam się jak cholera, ale zaryzykowalam....
Uslyszalam jak pociąga nosem. Lekko się od niego odsunęlam i spojrzalam na jego uśmiechniętą twarz, po policzkach również widać bylo cienkie strużki zostawione po lzach. Tak bardzo za nim tęsknilam...dopiero teraz zdalam sobie sprawę jak wiele stracilam przez te 2 miesiące...
Bez zastanowienia, kierowana jakimś dziwnym odruchem zlapalam jego twarz i zlożylam delikatny pocalynek na jego ustach. To byl mój pierwszy pocalunek, ale nie żaluję, że oddalam go wlaśnie jemu. Will odwzajemnil pieszczotę przyciągając mnie bliżej siebie. Myslalam, że się rozpuszczę. Napawalam się cieplem i miękkością jego warg. Dopiero  kiedy uslyszalam uszczypliwa uwage mojego taty jak to zaraz William mnie polknie w calości, oddalilam się troszeczkę chichocząc pod nosem. Mój tata nie zniszczyl tej sceny, o nie...on ją tylko ubarwil..
-Kocham Cię..-znów uslyszalam te upragnione slowa z jego ust i przytulilam go mocno.
-Ja Ciebie też...Od samego początku...
Kilka minut po tym wyznaniu moi rodzice wsiedli do samolotu. Oczywiście uprzednio ganiąc Willa za beznadziejny refleks, i mnie za zachowywanie się jak dziecko w ciągu ostatnich 2 tygodni. Pożegnalam się z nimi...William z resztą też.
Kiedy moja mama przytula go na do widzenia coś mu szepnęla do ucha po czym mój ukochany dostal ogromnych wypieków na twarzy. Nie wiem czy chcialabym wiedzieć co mu powiedziala moja rodzicielka...
Ojciec tylko uścisnąl mu dloń, zastrzegając, że bedzie dzwonil codziennie, i jeżeli chociaż raz się poskarżę to Derp ma przekichane...biedaczek..
Kiedy rodzice odlatywali stalam trzymając Williama za rękę i dziękowalam im za to, że mnie puścili. Gdyby nie oni, najpewniej jeszcze przez jakiś czas nie widzialabym Derpa i zachowywala się jak roślinka...
Kiedy już samolot do Korei zniknąl z pola widzenia ruszyliśmy po mój bagaż. Teraz już zostalo tylko zalatwienie sprawy z babcią...
i happy end, z moim chlopakiem i jego rodzicami...
______________________________________________________________________
Koniec!! :D Mam madzieje, że rozdzial się podobal :3 Następna notka to będzie....epilog ;___;, najprawdopodobniej pojawi się w przeciągu następnych 2 tygodni. Dziękuję każdemu kto zaglądal tu pod moją nieobecność. Naprawdę, wiele to dla mnie znaczy :) .
Wasza Seme ;*

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 10.

Nowy rozdział! Zajął mi trochę więcej niż myślałam...I są jeszcze dwie ważne sprawy... Już powoli zbliża się koniec opowiadania o Hajkusi i Derpie...ALE! po tym opowiadaniu chcę napisać jeszcze inne... Tak więc pytanie wolicie one-shoty czy kolejną wieloczęściówkę ?:))  I jeszcze jedna sprawa...a mianowicie :
Dzięki En-chan za komentarz! i to właśnie jej dedykuje ten rozdział. Mam nadzieje, że ci się spodoba:)) Aha! i w tym rozdziale jest podział na role i żeby było inaczej zmieniam narrację...wiem, tak się nie powinno robić, ale walić to ;P miłego czytania :))
_______________________________________________________________________
Rozdział 10.
Hajkusia
Już dzisiaj wyjeżdżam. Nie mogę zasnąć...Czy to naprawdę się tak skończy? Derp będzie nieświadomy moich uczuć aż do samego końca? Dlaczego w głupich filmowych romansach wszystko się kończy happy endem, a tu nie może?? Dlaczego? Na zegarku już 5:24. Jeszcze tylko trochę, jeszcze tylko te 5 godzin łączy mnie z nieświadomym Willem. Ten Tydzień był najgorszym w moim życiu. Nie było momentu żebym nie myślała o tym co ma się stać. Szczególnie, że czas mijał. Czułam każdą przemijającą sekundę, minutę, godzinę. Moje serce przepełniała pustka. Prze te 7 dni miałam złudną nadzieję, że jednak sobie przypomni...Ale tak się nie działo. Dalej go odwiedzałam, tak jak zwykle. Starałam nie dać po sobie poznać, jak wielką radość sprawia mi patrzenie na niego, ale też jak wiele bólu towarzyszy mi gdy muszę się z nim żegnać. Siedzę na parapecie. Okno z moje pokoju jest idealnie skierowane w stronę księżyca. Siadałam tak codziennie. Myślałam o tym co tam naprawdę oznacza miłość, przyjaźń czy chociażby nienawiść. Nigdy nie miałam nikogo kogo mogłabym pokochać (nie licząc rodziny i Łośka, Hentai'a i Ósemki) czy nienawidzić. Siedziałam na parapecie i rysowałam w notatniku. Czasami też coś pisałam. Takie tam przemyślenia Hajkusi.
Aż nie poznałam Jego. Po tym zderzeniu na dziedzińcu szkolnym już nigdy nie usiadłam na parapecie. Nie miałam po co... Znalazłam to czego tak bardzo szukałam. Przez ten czas, który spędzałam z Williamem, nawet nie pomyślałam o tym żeby znów usiąść na parapecie i po wpatrywać się w księżyc. Aż do dzisiaj. Siedzę już od ponad dobrych 7 godzin. I nie mam zamiaru przestać. Nie mam także zamiaru się z nim żegnać. To i tak nie ma sensu. Więc aż do wyjazdu, będę siedzieć tu gdzie siedzę. Będę siedzieć i wspominać. Będę miała przed oczami jego twarz rozmyślając o przyszłości podczas gdy słone łzy będą spływały po moich ciepłych policzkach. Byle do wyjazdu. Byle do 10:00. Byle do Końca...

Derp
Obudziłem się z przekonaniem, że o czymś zapomniałem. Na zegarku wybiła 8:50. Obejrzałem film. Już wiem o czym zapomniałem. To jest takie dziwne uczucie, kiedy patrzysz na samego siebie przemawiającego na ekranie telewizora. Zszedłem na dół już odświeżony i rozbudzony. Kogo taka dawka wiedzy by nie rozbudziła... Moja mama stała przy kuchence. Czułem zapach szczypiorku. Musiała robić omlety. Podszedłem do niej od tyłu. Ucałowałem ją delikatnie w policzek na dzień dobry. Cudem chyba uniknąłem zderzenia z patelnią. Kto by pomyślał, że taka drobna kobitka ze strachu jest w stanie wymachiwać gorącą patelnią... Usiadłem na stołku przy wyspie w kuchni. Tuż obok mnie było okno tarasowe. Pogadałem z mamą. Pomogła mi pośrednio ogarnąć tą całą sytuację. Wyglądała na jakąś zmartwioną. Ciekawe o co chodziło. Gdy spojrzałem na zegarek była już 9:40. Nagle zrobiło mi się strasznie smutno, ale w głębi serca czułem coś, no nie wiem...czułem, że w tej chwili powinienem być gdzieś indziej...? Dziwne uczucie. Nie dane mi było dalej rozmyślać, gdyż usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi tarasowych tuż obok mnie. Odwróciłem głowę. I to był mój błąd. Przed moimi oczami był jakiś pal. Nie, to nie był pal. To była metalowa rura. Wszystko działo się w przeciągu ułamków sekundy. Ojciec wnoszący rurę przez okno nie widział mnie. Rura popchnęła mnie z taką siłą, że ześlizgnąłem się ze stołka. Miałem deja vu. W przypływie paniki chciałem złapać się kantu stołu. Niestety był zbyt śliski. Ostry kant przeciął mi skórę. Ostatnie co poczułem to przeszywający ból w czaszce, a potem już tylko ciemność.

***

Kur.. co mnie tak łeb napieprza? I moja ręka. Leże na czymś zimnym. To są chyba kafelki. Okej, leże sobie na kafelkach...tyle, że CZEMU ja leże na tych kafelkach!? przecież gadałem z Hajkusią na boisku szkolnym...i stałem!! A teraz leże. Właśnie. Gdzie jest Hajkusia? Rety... Chyba muszę otworzyć oczy nie?  No to hop...
Cholera...
Jeszcze raz, hop...no..prawie -.-
Okej ostatni raz! HOP!!
JEST!
O szlag jak tu jasno!! Czekaj... te światła... Czy ja jestem w.. w domu?
Czemu ja jestem w domu? A chwila...upadłem. Pamiętam jak upadłem. Na boisk. Hajkusia chciała mnie złapać. Ale się jej nie udało. Zemdlałem? No dobra...Chyba trzeba się podnieść... gdzieś tu musi być Hajk..
-Kochanie! patrz! Obudził się!! Skarbie? Jak się czujesz? wszystko w porządku? Ile paluszków widzisz??
-Tak, w porządku. 3. Gdzie jest Hajkusia?
Mama wyglądała na zaskoczoną...to dziwne... Rzadko kiedy tak wyglądała.
-Wszystko ze mną w porządku...to gdzie jest Pia?
Podniosłem się powoli. Na szczęście nie kręciło mi się w głowie ani nic. Miałem szczęście. Przeciągnąłem się. Spojrzałem się na zegarek. Była 9:50. No tak...upadłem jeszcze przed zajęciami.
-Ah...pewnie jest na zajęciach, fakt..
-Synku...ty..Ty ją pamiętasz?
-No jasne! Jak mógłbym zapomnieć Pie? Czy ty się dobrze czujesz mamo? Bo zachowujesz się jakbyś to ty, a nie ja pieprznęła głową w jakąś barierkę.
Matka opowiedziała mi co się działo. To było jak bajka. Amnezja? Nie pamiętałem Hajkuchy? Jezu...jak ona się musiała czuć. I to tuż po tym jak wyznała mi swoje uczucia...No właśnie! muszę jej odpowiedzieć. Zrobiłem tak mocnego fejspalma, że aż mnie zamuliło. Mama widząc to tylko pokiwała głową z politowaniem, ale nic nie powiedziała. Notatki. Opowiedziała mi o notatkach. No to trzeba zobaczyć co ja takiego tam nabazgrałem.
Pokój był calusieńki wyklejony żółtymi karteczkami. To mnie trochę zdziwiło. Ale wręcz zamurowała mnie treść każdej karteczki, która była taka sama. Dwa słowa wypełniające cały pokoik. Gdzie się nie obróciłem tam widziałem prawdę. Moje uczucia. Tak naprawdę dopiero teraz je sobie uświadomiłem.. Dopiero teraz do mnie dotarły. Cały czas byłem tak blisko niej, a nie potrafiłem nazwać tego uczucia. Teraz potrafię.
-Mamo! gdzie Ona jest!!???
-Co? Ah..Eh..Em.. Pewnie teraz już jedzie na lotnisko...
-ŻE SŁUCHAM!?!?! NA JAKIE LOTNISKO? GDZIE ONA LECI??
-NIE DRZYJ SIĘ NA MATKĘ SZCZENIAKU!!!
-tak mamo ;_______;
-No!
-Ale gdzie ona leci??
-Z powrotem do Korei...
-Co? Jedziemy na lotnisko!!!!
I pojechaliśmy...

***
Hajkusia

Siedzę  sobie już przed wejściem na pas startowy... Za chwilę odlatuję... Po moich policzkach spływają łzy, ale to nic.
Niech i tak będzie. 
Jeżeli tak trzeba...
W ręce ściskam spinkę którą dostałam od Łośka akurat w dniu w którym poznałam Willa. Patrze jak moja mama kupuje picie w automacie. Mój tata przysypia obok mnie. Najwyraźniej też niewiele spał tej nocy. Za 5 minut Otwierają wejście. Już wszyscy się zbierają do wyjścia.
No to Koniec.
Tak to się skończy.
Jestem już co raz bliżej bramki.
Dzieli mnie od niej już tylko mama...
Kobieta prosi mnie o dokumenty...
Dzięki bogu, że nikt na mną nie stoi bo bym zagradzała drogę..
Nic nie poradzę.
To koniec.
 Daję kobiecie paszport i bilet.
Sprawdza..
Sięgam po dokumenty.
-STÓJ!!
Co? To jego głos...Co on tu..
Odwracam się powoli. Mój oddech przyśpiesza. Serce wali w klatce piersiowej. Czuję jak na policzki wpływają rumieńce. Moi rodzice stoją kawałek dalej przyglądając się scenie z równie wielkim zaskoczeniem na twarzy co ja. Patrzę na Jego twarz. Biegł.
Biegł tu.
Do mnie...?

I usłyszałam te upragnione słowa, te, które śniły mi się każdej nocy...
-Pamiętam...Pamiętam, że cię kocham Pia.
_____________________________________________________________________
Koniec!!!! Dziękuję za przeczytanie!! :)) To do następnego rozdziału :3

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdzial 9.

HEEEJ! PRZEPRASZAM KAŻDEGO KTO CZEKAL NA TĄ NOTKĘ! zajelo mi to....troche czasu..;/...no ale już jestem :)) Mam nadzieje, że się spodoba :)) i oznajmiam uczciwie - rozdzial jest pisany na komputerze który ma angielską klawiaturę i uniemożliwia mi robienie ly (czyt. uy)...
____________________________________________________________________
Pisane z perspektywy mamy Hajkusi:
-Co?! Nie zrobisz mi tego! Nie możesz!
-Kochanie wiesz, że nie mamy innego wyjścia. Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że gdyby znalazla się jakaś inna możliwość napewno byśmy z niej skorzystali. Ale jej nie ma... Nie mamy wyboru. Przepraszam Cię kochanie. Mam nadzieje, że zrozumiesz mnie i tatę...
I poszla.
Nie chciala więcej patrzeć na lzy splywające po policzkach córki.
Nie chciala slyszeć tego wyrzutu, który slyszala w każdym wypowiedzianym przez nią zdaniu.
To bylo okropne. Rozrywalo ją od środka. Każdą komórką jej ciala przejmowal żal i zlość na samą siebie. A to wszystko zaczelo się paprać jakieś 2 tyg. temu.
William nie przypomnial sobie nic przez ten caly czas. Hajkusia popadala w depresjie i nic nie bylo w stanie poprawić jej humoru...Żadne z nowych atrakcji wymyślanych przez rodziców nie zdolaly odciągnąć jej od myślenia o nim. Opuścila się przez to wszystko w nauce. Zaniedbywala obowiązki domowe. Mogla spędzać nawet calą noc placząc. Tak bez powodu. Kiedyś powiedziala jej co czuje do Willa. Twierdzila, że lączy ich coś w stylu nierozerwalnej nici, która jest w stanie wytrzymać wszystko. Nawet będąc daleko od siebie czuli to samo. Ona byla szczęśliwa kiedy i on. On byl smutny kiedy i ona. Czasem gadając z mamą czula nagle ogromny smutek, zlość albo irytacja...tak o. Bez żadnych bodźcó z zewnątrz. To dzialo się w środku. W niej. I bylo spowodowane nim. To nie byly jej uczucia ale jego. Miala tego pewność.
Gdy byli bardzo daleko od siebie, a nie zamienili choćby jednego slowa przez telefon,Hajkusia nie miala powodu by się śmiać.
Lączyla ich jednocześnie przyjaźń i milość.
Mogli rozmawiać o wszystkim. Akceptowali się calkowicie. Nie wstydzili się niczego... no może prawie niczego.
Oni byli dla siebie nawzajem. Dlatego gdy to zrozumiala bylo jeszcze ciężej jej o tym powiedzieć. Wiedziala, że to zrujnuje jej pozostale nadzieje, które tak gorączkowo próbowala zachować w sobie, ale to bylo jedyne wyjście. Nigdy nie zapomni tej mieszanki bólu, gniewu i smutku jaka byla widoczna w oczach jej córki gdy powiedziala po raz pierwszy:
-Córciu. Musimy bardzo poważnie porozmawiać. Wyprowadzamy się. Za jakiś miesiąc. Z powrotem do Suwonu. Jakiś mężczyzna pozwal tatę na wielką sumę pieniędzy. Nie mamy tylu, a w teraźniejszym kryzysie wrecz niemożliwym jest zdobyć tak wielką sumę pieniędzy w tak krótkim czasie. Tata w Korei ma zapewnioną jedną z najlepiej platnych prac. Ja też napewno znajdę coś dla siebie. W ten sposob może uda nam się splacic dlug. A Derp - spójrzmy prawdzie w oczy - jeżeli nie przypomnial sobie nic do tej pory to bardzo malo prawdopodobne, że przypomni sobie przez okres naszego pobytu w Korei.
Po tej wiadomości Hajkusia zalamala się. I tak samo bylo też dzisiaj.
Weszla do pokoju Pii. Byl maly, ale przytulny w różnych odcieniach żóltego, pomarańczowego i czerwonego. Na ścianach, szafkach i suficie przyklejone byly zdjęcia zdjęcia na, których byla wlascicielka pokoju. Sama, z przyjaciólmi lub też jej sami przyjaciele. Na samym środku stalo jej lóżko, na któym, na granatowej pościeli leżala Hajkusia. Nic by nie wskazywalo na to co się stalo chwilę potem.
***
-Kochanie... przyszlam ci coś powiedzieć. Ale najpierw powiedz mi jak się czujesz?
-A jak mam się czuć...? -Widząc zmartwione spojrzenie matki odpowiedziala jej - Dobrze i źle... Raz mam dość wszystkiego, ale chwilę potem uśmiecham się bez powodu. To przez niego. Wiem to. On się uśmiecha.
-...Kochanie wiesz, że nie możesz tak siedzieć w pokoju calymi dniami i wychodzić tylko po to żeby go zobaczyć. To się musi skończyć. Dlatego podjęliśmy z ojcem wspólną decyzję...
W tym momencie w drzwiach stanela glowa rodziny. Spojrzal w oczy córki i wyręczyl żonę:
-Do Korei jedziemy nie za miesiąc....a za tydzień.Tak będzie dla ciebie najlepiej.

________________________________________________________________________________
I jest! Dziekuje za przeczytanie :)) Następny rozdzial bedzie pewnie za tydzień może póltora :) Pozdrawiam Hentai ;)

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 8. 2/2

Ten rozdział Jest pisany z perspektywy Hajkusi.
_________________________________________________________________________________
Ten stan twa już dwa tygodnie. Codziennie rano budzi się i jej pierwszą  myślą jest 'William'. Potem wstrząsał nią nagły szloch. Po jakichś 15 minutach płakania przychodziła pora na poranną toaletę. Zawsze stała 10 minut przed lustrem wpatrując się w swoje sińce pod oczami. Przez tą sytuację z Derpem nie sypiała zbyt dobrze... Codziennie miała koszmary. Zawsze ten jeden. Zawsze ten sam.
Była na szpitalnym korytarzu. Było bardzo ciemno a za oknem padał deszcz. Biegła do sali Willa. Gdy już docierała na miejsce okazywało się, że Derp przypomniał sobie wszystko...no prawie.
Nie pamiętał jej, ani nic związanego z nią... A najgorsze było to jak na nią patrzył w tym śnie...Nie było w tym spojrzeniu żadnego uczucia..niczego. A potem Derp się obracał zapominał o niej..
Na zawsze..
Budziła się z jego imieniem na ustach, spocona i roztrzęsiona. Niby nie straszny sen, ale dla niej był jednym z najgorszych jakie kiedykolwiek miała. Tak bardzo boli człowieka, gdy straci kogoś kogo kocha.
Nie mogła sobie wybaczyć tego wypadku. Była tam! Mogła coś zrobić! Mogła rzucić się na pomoc! Ale nie! Wolała stać jak ten kołek nic nie ogarniając...Codziennie rano przeżywała to samo.
Potem myła twarz i ubierała się tak jak normalnie. Wolała żeby Derp ja widzial taką jaka była na początku...nawet jeżeli jej nie pamiętał.
Codziennie po szkole do niego wpadała. Po 3 dniach został wypisany ze szpitala. Wiedziała od jego matki, że faktycznie przyklejał kartki na ścianach w pokoju gościnnym. Nigdy nie odważyła się tam wejść i ich przeczytać. To było jego. Nie miała do tego prawa.
Witał ją delikatnym uśmiechem. Wiedziała, że obejrzal film. I przeczytał notatki. Ona podchodziła do niego, całowała go w czoło na dzień dobry. Odpowiadała takim samym uśmiechem. Nie dawała po sobie poznać jak wielki sprawia jej to ból. Teraz będzie rozmawiał z nią normalnie. Tak jakby nic się nigdy nie stało. Będą się śmiali i zachowywali jak przyjaciele.
Za każdym razem miała świadomość, że jutro będzie takie samo. Nie przypomni sobie. Ale zawsze tliła się w niej ta nadzieja. Ten maleńki promyczek. Zasypiała z nadzieją, że jutro przywita ją słowem 'pamiętam'. Tak bardzo tego chciała. Codziennie zasypiała z jego twarzą przed oczami. Lekki uśmiech zamienial sie w grymas bólu podczas snu...
I co noc to samo. Ten sam sen, ta sama poranna rutyna. Ale ona sie nie poddawała. Czekała. Czekała na niego.
A najgorsza była ciekawość. Co on chciał wtedy powiedzieć...wtedy przed wypadkiem. Tuż po tym jak go poprosiła o odpowiedź.
Każdy dzień miał te lepsze i gorsze strony. Ale Hajkusia skupiała się tylko na tym, aby mu pomóc. Aby przy nim być.
_________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że sie podobało :)) To już ostatni post przed moim wyjazdem. Jeżeli to ktoś czyta to życzę miłych wakacji:)) całuję :**

Rozdział 8. 1/2

Hejcia! Wiem, że później niż zwykle jest notka, ale mam nadzieje, że się spodoba :) Nie będzie mnie przez 2 tygodnie (jadę na obóz! :D) tak więc dodam dzisiaj 2 rozdziały jako taki bonus :)) Ale mam nadzieje, że przez te 2 tygodnie napisze jakieś 2/3 rozdziały :))
_________________________________________________________________________________
Łza. Jedna. Druga. Trzecia. Piąta. Dziesiąta.
W tym momencie na ekranie telewizora widniała sylwetka niejakiej Hajkusi.
Widział ją po raz pierwszy, ale czuł jakby znał ją już bardzo długo. Jakby była z nim od zawsze. Słuchając jej głosu jego serce dziwnie przyspieszało, a jemu samemu robiło się gorąco.
Ale od ciapątku. Na początku filmy był on sam. Stał tam i mów do kamery. Wytłumaczył na czym polega jego brak wspomnień. Wyjaśnił co powinien zapamiętać, albo przynajmniej spróbować. Przedstawił również pozostałych i opowiedział o kartkach. Derp złapał kartki i zaczął czytać. Nie obchodziło go to, że coś tam jeszcze gadał w telewizji...teraz ważne były tylko kartki. Na niektórych z nich były wypisane jego myśli, na innych samopoczucie, a na jeszcze innych czynności lub rzeczy, których nigdy nie lubił. Ale na co drugiej kartce pojawiało się to samo słowo. Czasami samo, czasami w zdaniu, a czasami było zastąpione czymś zupełnie innym, ale on wiedział o co chodziło.
'Polubiłem brokuły'
'Nie zapomnij o Hajkusi'
'Jest 6.58, jeść mi się chce, ale nie chce mi się wstawać...chyba poleżę jeszcze trochę ;P'
'Hajkusia'
'Nie pamiętam nic z okresu 2 miesięcy - to frustrujące'
'Pamiętam, i chcę pamiętać o NIEJ!'
'Anpan jest super...trochę dziwny, ale bardzo fajnie się z nim gada'
'Chyba JĄ kocham...'
To ostatnie wprawiło go w nie male osłupienie. Szybko przejrzał resztę zapisanych kartek. Pozostałe były bardzo podobne. Z dziwnym uczuciem odłożył notatki na stół i przeniósł wzrok z powrotem na telewizor. Teraz na ekranie była Ósemka. Powiedziała kilka miłych słów na początku i opowiedziała o wydarzeniu w klasie przez, które się poznali, powiedziała coś o sobie i ustąpiła drugiej dziewczynie. Ta przedstawiła się jako Kira. Przez cały czas miała lekkie rumieńce na policzkach. Nie mówiła zbyt wiele. Mówiła zwięźle i na temat.  Po niej przyszła kolej na Hentai'a. Ta to sie rozgadała. Później był Anpan, Ian, a nawet Tamani - który ku wielkiemu zaskoczeniu Derpa nazwał go swoim przyjacielem. Potem matka, lekarz, pani psycholog i wreszcie ONA. Ta o której tyle pisał, tyle myślał i tyle wychwalał. Faktycznie - była piękna. W jego oczach wyglądała jak aniołek. I mimo, że widział ją tylko na ekranie, zakuło go coś w sercu na myśl, że jest mu tak bliska, a jednocześnie tak daleka. Opowiedziała jak się poznali, co robili, opisała wypadek - w końcu była tego świadkiem - a nawet powiedziała kilka rzeczy, które go rozbawiły do tego stopnia, że nie mógł złapać oddechu. Aż wreszcie powiedziała to zdanie. To jedno krótkie zdanie przez, które po jego policzkach stoczyło sie kilka łez. Jedno głupie zdanie które, na pewno każdy powiedział choć raz. Ale jemu to zdanie uświadomiło coś bardzo ważnego. "Proszę. Przypomnij sobie." Właśnie to zdanie sprawiło, żę zrozumiał.
Zrozumiał, że ją kocha...

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdzial 7.

Hejka...i jest rozdzial 7!!:D Muszę wam powiedzieć, że BARDZO ciężko bylo go napisać z nadpobudliwym wujkiem na ramieniu(doslownie-.-) i nie dzialającym el....znaczy ly.....eh..kurcze.-.- No nic.. Zapraszam do czytania!:D Rozdzial jest dość dlugi, ale mam nadzieje, że nikt nie zaśnie czytając go ;PP
_________________________________________________________________________________
Nic. Zero. Zupelna pustka
~Co ja tu robię? Cholera dlaczego ja siedzę w szpitalu?!
Powoli wstal z lóżka. Byl w swojej piżamie, ale nie pamiętal żeby ją zakladal. Rozejrzal się dookola. Na szafce nocnej leżala jego mp3 i królicza lapka, a pod oknem leżala torba. Najpewniej z ubraniami. Pokój byl  caly bialy w ksztalcie kwadratu. W rogu byly drzwi prowadzące na korytarz. Na przeciwko nich bylo duże okno obok  którego stalo lóżko. Pod równoleglą scianą staly 2 fotele i stolik do kawy. W rogu pokoiku byla toaleta zaslonięta kotarą.
Nie wiedzial co robil w szpitalu.Ba! ostatnie co pamiętal to sprawdzian z wosu. Pamiętal każde pytanie. Każdą odpowiedź, a nie mogl sobie przypomnieć dlaczego tu jest. Zaczal już snuć niebezpieczne podejrzenia o porwania, ale szybko odrzucil te myśli. Nagle coś mu zaświtalo.
~Skoro jestem w szpitalu to znaczy, że coś musialo mi się stać!
Pospiesznie zacząl sprawdzać stan swojego ciala. Już mial się schylić żeby obejrzeć nogi, ale poczul przeszywający ból w czaszce. Jakby dostal garnkiem w leb. Przylożyl dloń do tylu glowy i poczul szwy. Pomacal trochę ranę oceniając mniej-więcej jej wielkość. Byla dość duża. Lekko nacisnąl na nią i sykną z bólu. Po krótkim namyśle otworzyl powolnie drzwi do sali. Zacząl rozglądać się nieufnie dookola. Stwierdzil, że wszystko jest wporządku. Najciszej jak potrafil zamknąl za sobą drzwi. Byl pewien,że byl sam więc aż podskoczyl slysząc glos pielęgniarki.
-Pan Wit? Czy coś się stalo? Zadzwonić po pańską matkę i przyjaciól?
~Przyjaciól? Jakich przyjaciól...?
-Przepraszam, ale czy moglaby mi pani powiedzieć co ja tutaj robię?
-Slucham?
-No bo...Dlaczego ja jestem w szpitalu? No ok, mam tam jakąś rankę na gowie, ale czemu nic nie pamiętam?? A tak w ogóle jaki dzisiaj jest dzień?
-Ma pan amnezję. Przyjechal pan tu wczoraj z pielęgniarką szkolną i dziewczyną o imieniu Pia, ale nazywal ją pan Hajkusią. A dzisiaj jest 11 czerwca...
-ŻE CO?!?! 11 czerwca? Przecież wczoraj, przecież byl 5 kwietnia!!
-Mówilam przecież, że ma pan amnezję. Wczoraj lekarz powiedzial pańskiej matce i dziewczynie o tym co sie stalo.
-Wczoraj? Amnezja?! DZIEWCZYNA?!O czym pani mówi..?
Kobieta patrzyla na niego jak na kosmitę
~Czy to możliwe, że zapomnial? Znowu?
-Wie pan co? To może ja zawolam lekarza i on wyjaśni panu wszystko.
I już jej nie bylo. Ale nie zniknela na dlugo. Po jakichś 5 minutach wrócila z wysokim mężczyzną na oko 35-letnim. Na nosie mial duże okulary, a na sobie bialy kitel.
-Witam. Nazywam się Aleksander McFillister. Jestem pańskim lekarzem prowadzącym. W czym problem?
Derp powiedzial mu wszystko. O tym, że nie pamięta nic z okresu 2 miesiecy, o jego pobudce w nieznanym miejscu.O jego odczuciach. A gdy lekarz zapytal go o jego odczucia ten nie odpowiedzial nic.Nie znal żadnej Hajkusi, ani Losia, Ósemki czy Hentaia, które rzekomo odwiedzily go w szpitalu. W czasie rozmowy Willa z lekarzem pielęgniarka zadzwonila po jego matkę (Will'a, nie lekarza ;P). Potem lekarz ponownie zabral chlopaka na tomografię. To co tam zobaczyl nie wróżylo nic dobrego, ale nie byl to też koniec świata.
- Ma pan uraz pamięci dlugotrwalej. Oznacza to, że po wypadku pański mózg wypiera z pamięci każdy nowo przeżyty dzień. Nie pamięta go pan. To tak jakby amnezja odnawiala się panu z dnia na dzień. To jest ta bardzo zla wiadomość. Natomiast jest jeszcze ta bardzo dobra. A mianowicie - Nie jest to trwale. Po pewnym czasie, może kilku dniach, tygodniach albo nawet latach wszystko i wszystkich sobie pan przypomni. Radzę porozmawiać panu ze szpitalnym psychologiem, oraz zadzwonić do matki i przyjaciól. Przepiszę panu teraz leki które będą wspomagać pracę pana mózgu co powinno przyśpieszyć caly proces.
Derp byl wstrząśnięty tym co uslyszal. Zapominal każdy nowy dzień? A co jeżeli zapomnial coś lub kogoś bardzo ważnego? Co teraz będzie? Tak rozmyślając trafil pod wskazane mu przez lekarza drzwi z tabliczką 'psycholog'. Zapukal 2 razy i po uslyszeniu krotkiego 'proszę' wszedl niepewnie wszedl do środka. Przy biurku siedziala drobna blondynka. Patrzyla na Willa ze wspóczuciem, a na jej ustach widnial delikatny uśmiech pocieszenia. Wlosy miala spięte w wysokiego kucyka.
-Ty musisz być William. Przed chwilą dostalam od pielęgniarki informację o twoim stanie. Proszę powiedz mi jak się czujesz i co myślisz. A! Twoja matka, dziewczyna i koledzy już tu jadą. Powinni niedlugo być.
-Moja...dziewczyna..?
Pani psycholog tylko uśmiechnęla się tajemniczo i lekko wzruszyla ramionami. Derp nie chcąc drążyć dalej tematu opowiedzial o swoim samopoczuciu. O dziwo kobieta nic nie notowala, jak to mieli w zwyczaju psychatrzy czy kto tam. Ona poprostu suchala. Gdy skończyl kobieta zastanowila się jeszcze chwilę i spokojnym glosem powiedziala.
-Bardzo trudno będzie ci codziennie studiować swoje życie za czasu tych 2 miecięcy od nowa, ale jest coś co ci to ulatwi. Proszę. Tu masz kartki samoprzylepne. Na nich będziesz pisal każdą swoją myśl. Coś co jest dla ciebie nowe, twoje samopoczucie w danej chwili lub rzeczy, które cakowicie różnią się od tych sprzed 2 miesięcy. Już niedlugo zostaniesz wypisany ze szpitala, więc bedziesz mógl te myśli przyklejać na scianę w jakimś pokoju. Oprócz tego za chwilę nagramy film z twoimi znajomymi, w którym wyjaśnisz co się z tobą stalo, a twoi koledzy powiedzą kilka slow specjalnie do ciebie. Codziennie rano będziesz mógl obejrzeć ten krótki film i dodatkowo przeczytać na kartkach co sam o tym myślisz. Zgadzasz się na to?
-Tak. Myślę, że to bardzo dobry pomysl. I mogę na tych kartkach pisać wszystko tak?
-Dokladnie - kobieta uśmiechnęla się cieplo i podala chlopakowi żólte kartki - możesz zacząć nawet teraz.
Przez resztę dnia kręcili film z, który mial oglądać codziennie rano. Poznal dużo osób, które rzekomo byly jego przyjaciólmi. Po zabaczeniu Trójcy o malo co się nie udlawil wlasną śliną. Poznal też 4 dziewczyny, ale tylko jedna byla w jego glowie. Tylko na jedną chcial patrzeć. Tylko jednej chcial sluchać. Tylko jedną chcial pamiętać. A na myśl, że jutro nie będzie jej znal robilo mu się niedobrze. Dzisiaj wydarzylo się bardzo dużo więc szybko poszedl spać. Zasypiając myślal o brązowo wlosej dziewczynie. Zasnąl z uśmiechem na ustach.
                                                      ***
Ale obudzil się już nie w sosie. Rozglądając się po pokoju stwierdzil, że jest w szpitalu. Na stoliku leżala kaseta z żóltą karteczką 'obejrzyj'. To bylo jego pismo, ale nie pamiętal żeby cokolwiek pisal. Pospiesznie wlożyl kasetę do telewizora mając nadzieję, że ta mu coś wyjaśni. Nie mylil się, tyle, że to czego się z niej dowiedzial sprawilo, że po jego policzku stoczyla się powoli jedna, samotna, slona lza...
________________________________________________________________________________
No! to tyle! Mam nadzieje, że się podobalo:)) I zapraszam każdego fana koreańskiego zespolu SHINee na stronę SHINee's In The House na facebooku (mają super adminki ;PP, fajne zdjęcia i ogólnie jest super duper fajne;PP), link poniżej:
https://www.facebook.com/ShineesInTheHouse

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 6.

Na wstępie bardzo dziękuję Łośkowi za to że w ogóle chce jej się czytać moja wypociny ;P dziękuję też za każde wejście...nawet te niezamierzone ;P Pozdrawiam Sayę, Łosia (moje maleństwo;*) i Hajkusię...a teraz rozdział 6 (pisałam, że będzie przed końcem weekendu? pisałam! i jest!:D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drzwi do sali otworzyły się z wielkim hukiem i grzmotem jednocześnie. Pokój wypełnił odgłos pioruna uderzającego niedaleko szpitala i pisku zaskoczonego chłopaka. W drzwiach stała niska kobieta. Miała na sobie spódnicę przed kolano i marynarkę w kolorach błękitno - pomarańczowym. Ze sobą miała dość dużą torbę, wypchaną z pewnością ciuchami, chemią i rzeczami bez których nie mógł żyć np. jego mp3, ulubiona książka czy królicza łapka. W pierwszej chwili wyglądała jakby chciała kogoś zabić, ale gdyby przyjrzeć się jej bliżej, stwierdzasz, że to nie złość, a źle zamaskowany strach. Weszła powoli zamykając za sobą cicho drzwi. Odetchnęła głęboko i spojrzała ostro w stronę siedzącego na łóżku chłopaka.
-Synu! Coś ty sobie znowu zrobił?! Czy ty naprawdę nie możesz usiedzieć na dupie?! - podeszła do niego szybkim krokiem omijając zdezorientowane dziewczęta.
Kobieta mimo wieku nie miała na twarzy ani jednej zmarszczki. O jeden odcień ciemniejsze od Derpa włosy spięła z tyłu głowy  w ciasny kok. Zielone oczy ukryte były za okularami-połówkami, które nadawały kobiecie tajemniczości i powagi podczas gdy oczy pozostawały dalej ciepłe. Mały nosek i malinowe usta. Ogólnie mama była bardzo drobna. Hajkusia stwierdziła w myślach, że tej kobiety nie trzeba się bać i, że jest niezwykle słodka. Zmieniła jednak szybko zdanie po tym jak zobaczyła, że matka zamiast przytulić syna trzepła go w tył głowy, prosto w ranę (co synalek skwitował syknięciem) i to nie lekko.
-Co ty sobie wyobrażasz!? Ja tu się zamartwiam, a ty sobie leżakujesz i plotkujesz z paniami tak!?....No, ale cieszę się, że nic ci nie jest. - Na twarzy wykwitł jej lekki uśmiech, a z ust wydobyło się westchnienie pełne ulgi. Nachyliła się nad chłopakiem i ucałowała delikatnie jego czoło, na co ten się nieznacznie zarumienił.
-Maaamooo...Proszę cię...!
-Przecież ja nic nie robię!- ofukneła go odwracając się w stronę dziewczyn z naburmuszoną miną. Jak za dotknięciem różdżki wyraz jej twarzy złagodniał, a w oczach pojawiły się iskierki, gdy jej wzrok spoczął na Pii.-Ty musisz być Hajkusia. Faktycznie jesteś tak piękna jak opowiadał mi Wonka. - Twarze pary były w tym momencie już całkowicie czerwone.
-Mamo!!!
-No co? Przecież tak mówiłeś nie?
-No właśnie tego nie pamiętam...
-Co ty mówisz? Nie pamiętasz Hajkusi? Z tego wszystkiego musiałeś zapomnieć akurat JĄ?!
-Przepraszam za to, że nie pamiętam nic z okresu 2 miesięcy!! Lżej ci?!
-...
Nikt się nie odzywał przez jakieś 15 minut, aż do sali jak torpeda wleciał Ian ciągnąc za sobą zsapaną Kirę. Najwyraźniej oboje biegli przez całą drogę bo nie mogli spokojnie oddychać. Zaraz za nimi wleciał cały czerwony od biegu Hentai, która momentalnie widząc fotel padła zatapiając się w jego miękkiej poduszce. Chwilę później do pokoju weszli już spokojnym krokiem Tamani z Ósemką i Anpan.Ten ostatni przyglądał się siedzącej w fotelu unosząc powoli kąciki ust.
Oszołomiona czwórka wpatrywała się w nowo przybyłych jak w kosmitów. Pierwszy odezwał się William.
-Tamani? Ian? Anpan? Co wy tu robicie?
-Jak to co? Odwiedzamy naszego przyjaciela w tym zapyziałym miejscu, które w żartach zwą szpitalem!-Derp mruknął mimowolnie pod nosem coś co brzmiało jak 'Ten szpital jest najlepszy w jakim byłem dotychczas' co Tamani skwitował klepnięciem Derpa w plecy. Chłopaka zdziwiło to, że to klepanie nie było jednym z tych 'A udław się!' klepnięć, było wręcz...przyjacielskie.
~Chyba naprawdę straciłem pamięć...kiedy my się tak do siebie zbliżyliśmy? I kim są te dziewczyny?
-Etoo...Kim wy jesteście - zwrócił się  do dziewczyn.
-Ehhh...Ty na serio nic nie pamiętasz? No cóż,to są Narcyza- Ósemka, Kira-Łosiu  i Violetta- Hentai. Ale swoją ukochaną chyba pamiętasz cooo? - Zarechotał Ian szturchając sugestywnie Willa w ramię.
-Nie. Nie pamiętam nic z okresu ostatnich 2 miesiecy - Wyjaśnił czerwieniąc się po same uszy. Czemu cały czas ludzie mówią mu rzeczy na temat jego i Hajkusi, których on nie pamięta, a które wprawiają go w zakłopotanie?! Czy to możliwe, że byli parą?
Jego rozmyślania przerwała pielęgniarka. Podała mu witaminy na wzmocnienie i kazała pożegnać się z gośćmi. Jego matka stawiała lekki opór, ale ostatecznie odpuściła. Hajkusia jednak długo walczyła sama ze sobą, ale jednak zebrała się w sobie i złożyła delikatny pocałunek na skroni Willa szepcząc do siebie '~Proszę...przypomnij sobie'
Jednak Derp to usłyszał. Za każdym razem gdy powtarzał sobie te słowa robiło mu się dziwnie ciepło na sercu. Myślał o niej i jej słowach do momentu gdy ramiona Morfeusza nie objęły go zabierając do swojego świata. Noc upłynęła spokojnie. Śnił brązowo włosej uśmiechniętej dziewczynie, która jako pierwsza samą swoją obecnością przyprawiała go o palpitacje serca. Ale poranek niestety nie był juz taki kolorowy...
-Co do...Co ja....CO DO DIABŁA!!??
__________________________________________________________________________________
To tyle:) mam nadzieję, że się podoba:)) Matka mnie przyłapała (dalej mam szlaban-.-) wzamian za odpuszczenie grzechów musiałam zrobić sobie sesję zdjęciową z majtkami(czystymi!!!) mojej 5-letniej siostry na głowie...Uczucie po sesji...- Jestem Boska! Teraz mogę nawet latać po parku Kasprowicza z rondlem na głowie krzycząc JESTEM KSIĘŻNICZKĄ CELESTIĄ!, a i tak będę bossska!! ;PP
Następny rozdział(jeżeli kogoś to interesuje/ktoś to czyta oprócz Łośka za co jestem ci wdzięczna:)) Będzie również do końca tego tygodnia...ale raczej wcześniej niż w sobotę lub niedzielę :))

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 5.

Tak jak obiecałam...dodaję dziś 5 rozdział:) mam nadzieje że się spodoba:))
Aha! i dziękuję bardzo Łośkowi (moje maleństwo ;3) za pierwszy komentarz:D Mimo, że wiedziałam że go dodasz to i tak zrobiło mi sie ciepło na serduchu:))
-----------------------------------------------------------------------------------------------
-Kim ty jesteś?
Hajkusia patrzyła na niego skamieniała. Miała nadzieje, że to tylko kawał. Że to jeden z tych czerstwych żartów, które nazywają sucharami.
Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w całkowicie poważne, niebieskie tęczówki chłopaka. W tej chwili chciała się po prostu gdzieś schować i już nigdy się nikomu na oczy nie pokazywać.
-To ja Hajkusia.Nie pamiętasz mnie? -zapytała z nadzieją ,na odpowiedź przeczącą, w głosie. Jakże się zawiodła.
-Nie. A powinienem?
Pielęgniarka szkolna obserwowała całą scenę z tyłu, ukryta w cieniu szafki z lekami. Powoli do niej docierało co się stało z chłopakiem.Wyciągnęła z szuflady pod biurkiem termometr z lampką na końcu i podeszła do chłopaka. Miała już 99% pewność, ale zawsze był ten 1%. Usiadła na skraju łóżka i obejrzała pacjenta dokładnie jeszcze raz. Nie miał żadnych widocznych obrażeń oprócz rozcięcia na tyle głowy, ale to przykrywały gęste, karmelowe włosy. Zaświeciła mu lampką przed oczami. Źrenice, które powinny się zmniejszyć pod wpływem nagłego nadmiaru światła, zwiększyły się. To i zachowanie chłopaka mówiły same za siebie.
-Musimy go zawieść do szpitala-zwróciła się do dziewczyny- Po względnym oględzinach Willa stwierdzam iż ma amnezję, zapewne jest tylko chwilowa, ale uderzył sie dość mocno, i to do tego w kant, wiec trzeba sprawdzić czy z jego mózgiem jest wszystko w porządku. Mógł dostać nawet wstrząsu po takim upadku.
-Amnezję? To znaczy, że naprawdę mnie nie pamięta?
-Na to wygląda. Ale nie wiem jak długi okres czasu został wymazany z jego pamięci. To co? Jedziemy?
-Eee...tak, jasne...
Chłopak patrzył na rozmawiające z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. Pielęgniarkę szkolną pamiętał od bardzo dawna. Była jego sąsiadką od jakichś 12 lat. Znał ją na tyle dobrze na ile można znać sąsiada., ale za Chiny nie mógł zrozumieć ona mówi. Jaka amnezja? Jakie uderzenie?!?!JAKI SZPITAL!? Chociaż w tą amnezję skłonny był uwierzyć, bo nie pamiętał co robił wczoraj,przedwczoraj...przyjmując, wczoraj miało miejsce...
A ta dziewczyna obok...Była piękna. Długie brązowe fale, duże brązowe oczy, kształtne usta, idealne kształty, wydawało mu się nawet, że ją skądś zna...Mówiła o nim jak o przyjacielu...albo nawet jak o kimś więcej niż tylko przyjacielu.A gdy usłyszała jego pytanie wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie. Ze zmartwionego i przerażonego na taki pusty... a jeszcze gdzieś tam w kąciku błąkało się błaganie...Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Nie wiedział czemu, ale strasznie tego nie chciał. Chciał, żeby się śmiała, a nie płakała...Gdy na nią patrzył czuł jakieś dziwne ciepło w okolicach serca. Jego rozmyślania o nieznajomej przerwała wymownie chrząkająca pielęgniarka.
-No to młody zwijaj się! Jedziemy do szpitala. Hop-siup! - Pomogła chłopakowi wstać przytrzymując go za ramiona.
W samochodzie siedział kolo Hajkusi - tak się przedstawiła brązowo włosa dziewczyna. Jechali dość długo zważywszy na korek w, którym utknęli pod koniec drogi. W placówce szpitalnej zrobili mu mnóstwo badań, a na końcu i tak stwierdzili, że nie wiedzą co dokładnie mu dolega, ale są absolutnie pewni, że to nie jest zwykła amnezja. Kazali mu zostać na obserwacji przez kilka dni. Jenn- bo tak na imię miała nasza pielęgniarka- zadzwoniła do matki Willa i przekazała jej co się stało, gdzie jest jej syn i, że ma mu przynieść jakieś rzeczy na zmianę bo troche tu pobaluje. Po około 30  minutach cały szpital wypełnił grzmot, a pół sekundy po nim przeraźliwy krzyk.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i to na tyle. Mam nadzieje, że komuś się podobało. Nie wiem jeszcze kiedy wstawię 6 rozdział, ale postaram się to zrobić do końca tego tygodnia:)) Pozostawcie po sobie jakiś znak jeżeli już tu zaglądacie...no nie wiem...np. komentarz..?;PPSerio...to bardzo pomaga:))

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 4

Jeżeli ktoś to czyta to bardzo przepraszam za brak notki przez długi czas:)) Mam szlaban (Teraz jestem nielegalnie jak to mówi moja przyjaciółka;PP) Mam napisane już do 7 rozdziału ale nie wiem kiedy uda mi sie wstawić ..;/...może uda mi się w tą niedziele :D
No, ale teraz czas na rozdział!!
_________________________________________________________________________________

W następnych dniach o wiele trudniej było spojrzeć mu w twarz. Bardzo tego chciała. Znów zobaczyć te oczy. Ten nos. Te usta. Ale to było tak cholernie trudne po usłyszeniu tych słów. "Przyszedłem tu tylko dla ciebie". Nawet gdy już się decydowała na to aby na niego spojrzeć, napotykając jego wzrok przypominała sobie te słowa, rumieniła się jak piwonia i dostawała lekkiego krwotoku z nosa...
~To było takie słodkie...I to dla mnie. Od niego. 
Dzisiaj natomiast poprzeczka była postawiona baardzo wysoko. A przynajmniej tak bylo zdaniem naszej bohaterki. A to wszystko przez to jak wyglądał.
Jego jak zwykle poskręcane, karmelowe włosy muskały co rusz jego twarz unoszone przez lekki wietrzyk. Duże, niebieskie na wpół przymknięte od natłoku światła słonecznego oczy. Pełne,malinowe usta były lekko rozchylone. Jasna cera bez skazy. Dzisiaj miał na sobie koszulę. Przewiewną, lnianą koszulę. Idealnie opinała jego tors. Nie był jakoś specjalnie umięśniony, ale flakiem go nazwać też niemożna było. 2 górne guziki były rozpięte ukazując długą szyję. Taką kuszącą szyję. Jego głowa zwrócona była w stronę słońca. Wyglądał jak anioł.
Zebarała się w sobie i podeszła. Staneła kilka kroków od niego poprawiając włosy. Dzisiaj związała je w luźny kok, ale wyjęła z niego kilka pasm. Stwierdzając, że 'jakoś ujdzie' podeszła i dźgnęła go w ramię.
-Hej! Co tam?- mówiła to spokojnie, wyglądała na opanowaną, ale w środku się w niej gotowało.
~Nie patrz mu w oczy bo zrobisz z siebie jeszcze większą idiotkę...Jezu jak tu jest gorąco....pfffffffff....
-Hej. To już mnie nie unikasz? - zapytał patrząc jej w oczy ze smutkiem.
-Co? Jak to cię unikam? Nie unikam cię..Czemu tak myślisz?
-No cóż. Pomyślmy. Przez ostatnich kilka dni gdy tylko chciałem z tobą porozmawiać to ty uciekałaś jak najdalej tylko mogłaś. Hmm.. czy można to nazwać unikaniem?....zdecydowanie tak...!Czy jest chociaż jakiś tego powód? Zrobilem albo powiedziałem coś nie tak??
-Ja...tego..
-Tak...?
-Ja...nie wiem.
-To jak będziesz wiedzieć  to wtedy zemną pogadaj.
-Ale! Derp! Will!
Już  odchodził. Jego plecy coraz bardziej się od niej oddalaly. Poczuła, że musi coś zrobić inaczej to bedzie koniec. Koniec wszystkiego. Pia postawiła wszystko na jedną kartę.Jeżeli nie powie mu co do niego czuje teraz to później może nie mieć już takiej szansy. A dobrze wiedziała, że Derp też coś do niej czuje. Była pewna też, że on jest typem chłopaka, który ją zostawi i zacznie unikać po wyznaniu.
-Williamie Witcie! Zatrzymaj się jak cię wołam!
Chłopak odwrocił się zaskoczony postępowaniem dziewczyny, ale w jego oczach było nie tylko zaskoczenie. Było tak jeszcze coś na kształt...nadziei?
-Tak?
-Pamiętasz co powiedziałeś przybiegając do klasy w tej niezwykle romantycznej chwili? Chodzi mi o tą sytuację z Trójcą i moimi przyjaciółkami.
-Że przepraszam?
-Nie. To troche później...To,że przyszedłes tam tylko dla mnie..-tu jej glos zaczynał bleknąć. Zażenowana spuściła wzrok na swoje baletki.
-Co?
Pia wzieła głęboki oddech i zaczeła wyrzucać z siebie słowa z prędkością karabinu.
-Bo ja cię lubię. Nawet bardzo.Jak cię nie widzę to nie mam powodu żeby się uśmiechać. Jeżeli nie słyszę twojego głosu to nie mam powodu żeby się odzywać. Kiedy cię nie ma to nie jestem sobą. I...I to co wtedy powiedziałeś strasznie mnie uszczęśliwiło. Ale i dało mi nadzieję. Potem nie mogłam na ciebie spojrzeć bo cały czas się uśmiechałam, czerwieniłam...wiesz...jednym słowem wyglądałam strasznie głupio...nie chciałam żebyś mnie taką widział. Naprawdę przepraszam.To...em...Mogę mieć jeszcze nadzieję czy mam przestać się łudzić? - To błaganie w jej głosie. Nawet gdyby Will nie chciał (a chciał baaardzo!!!) musiałby przyjąć jej wyznanie.
-Hajkuś...Ja te...-Nie skończył bo nagle został przez coś a raczej kogoś bardzo mocno popchnięty. Stracił równowagę...Leciał w dół. Wpatrywał się w Hajkusię otwartymi z zaskoczenia oczami. Kątem oka zobaczył że obok zatrzymuje się jakiś kędzierzawy pierwszak.
~To on musiał mnie popchnąć...cholera wszystko zepsuł!
Niespodziewany ból w czaszce oderwał go od rozmyślań. Czuł jak jego skóra z tyłu głowy jest przecięta. Jak po włosach ścieka krew. Po boisku rozniósł się głuchy odgłos ciała pierdykającego w ziemię. To obudziło Pię. Momentalnie znalazła się przy nim. Uniosła lekko jego głowę. Powieki byly takie ciężkie. Nie miał sił. Pia jeszcze coś wykrzykiwała w stronę młodszego chłopaka, ale derp nie rozumiala z tego ani słowa. Obraz byl rozmazany, a dźwięk strasznie niewyraźny. W końcu stracił przytomność.
Pia podbiegając do niego nie myślała trzeźwo. Widziała jak uderzył głową w barierkę. Gdy dotknęła jego głowy poczuła krew. Dużo krwi. Nie wiedziała co ma robić. Pierwsze co jej przyszło do głowy to  'PIELĘGNIARKA!!'
-Ty ! zanieś go do pielęgniarki! Ale już! Jest ciężko ranny! Na co czekasz!!??!?
Później chodziła wokół jego łóżka cała w nerwach.Martwiła się o niego. Gdy otworzył oczy była przeszczęśliwa. Chciała skakać aż do nieba. Jej radość rozpłyneła się momentalnie gdy usłyszała pierwsze słowa Willa. Te słowa. Dwa głupie słowa. A odebrały jej całą nadzieję. Te dwa, tak krótkie słowa.
-Kim jesteś?

__________________________________________________________________________________
Nom! osobiście bardzo lubię ten rozdział :D Błędów jest pewnie dużo, ale to da sie naprawić nie :D??
Następna notka mam nadzieje w niedzielę:)) Proszę komentujcie! :D

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 3

No to rozdział 3. Zapraszam !:D
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Szedł w stronę największego hałasu. Korytarz był pusty co było dość dziwne o tej porze dnia.Hałas dochodził z 1 piętra. Tam gdzie jest głośno, tam jest młodsza część Trójcy. Im był bliżej końca korytarza na pierwszym piętrze tym robiło się ciszej, ale Angus wiedział, albo inaczej, czuł, że to tam musi iść. Gdy stał już przy drzwiach było już całkowicie cicho. Można było usłyszeć nawet bicie własnego serca. To co zobaczył zamroziło go. Jeszcze nigdy nie widział swoich braci w takim stanie.Stali na środku klasy wpatrując się w bezruchu w dziewczyny, które odwzajemniały spojrzenie.
     Tamani zapatrzony był w drobną dziewczynę o mahoniowych lokach do łopatek. Była prześliczna. Miała duże, teraz szeroko otwarte w zachwycie, szare oczy i bardzo mocno zawinięte czarne rzęsy. Mały nosek i usta. Jasna karnacja. Nie miała dużych piersi, ani wcięcia w talii, ale za to była bardzo szczupła. Ubrana była w czerwone rurki, koszulę w paski i baletki w takim samym kolorze co koszula. W uszach miała kolczyki w kształcie babeczek. Słodkie. Jego brat nigdy nie gustował w tego typu dziewczynach, ale w tą był zapatrzony jak w obrazek.
    Ian natomiast swoje spojrzenie skierował na krystalicznie szare tęczówki drugiej dziewczyny. Ta całkowicie się różniła od poprzedniczki, ale również była bardzo ładna. Miała średniej długości, orzechowe włosy z grzywką. Również miała duże oczy. Średniej wielkości nosek i usta. Trójkątna szczęka, karnacja ciemniejsza od tej dziewczyny w lokach.Na policzkach duży rumieniec. Dziewczyna była mniej więcej wzrostu Iana. Była szczupła, średniej wielkości piersi i wcięcie w talii. Była ubrana w żółtą spódniczkę do połowy ud, zwiewną białą koszulke opadającą na ramieniu i granatowe trampki za kostkę. Z oczu Iana błyskał zachwyt skierowany w stronę dziewczyny, a twarz mimo, że bez wielkiego uśmiechu, promieniała. Ale to nie zmieniało faktu, że coś było nie tak.
    -Co tu sie do chol....- Jego jakże króciutką wypowiedź przerwały wpatrujące się w niego błękitne tęczówki. Właśnie zrozumiał co się działo z jego braćmi. On przeżywał w tej chwili to samo. W jego brzuchu działo sie coś przedziwnego. Nie można było tego nazwać przysłowiowymi motylami, już prędzej bandą rozjuszonych pszczół. Dziewczyna do której należały oczy najwyraźniej poczuła to samo co on bo wpatrywała się w niego równie zaskoczonym, ale pelnym zachwytu wzrokiem.
     Dziewczyna byla piękna, ale co najdziwniejsze była całkowitym przeciwieństwem jego 'idealnej dziewczyny'. Była co najmniej jakieś dwie głowy niższa od Angusa. Miała bardzo krótkie,blond włosy z grzywką zakrywającą prawą brew i połowę oka. Duże błękitne oczy, które wyglądały jakby były skąpane w chmurach. Długie czarne rzęsy, bardzo jasna karnacja, duże różane usta, szczupła z dużymi piersiami i wcięciem w talii. Ubrana była w granatową spódnicę do ziemi i miętową bluzkę z rękawami 3/4. na jej szyi wisiał zwykły złoty łańcuszek. Dosłownie nie mógł oderwać od niej wzroku. Sielankę przerwał Will, który wpadł jak torpeda do sali najpewniej po to aby zobaczyć się z Pią.
    -Hej!...Czyja w czymś przeszkodziłem?- Spytał wpatrując się w jeszcze przedchwilą oczarowane sobą pary. Cała szóstka spłoneła rumieńcem i odwróciła od siebie twarze. Do głosu doszła Hajkusia.
    -Derp! Czy ty naprawdę musialeś przerwać tak romantyczny moment? - Szóstka zarumienila się jeszcze bardziej o ile było to możliwe.
    -HEEE!!??Co ja!? Ja przyszedłem tu tylko dla ciebie...-Mówił coraz ciszej zrezygnowany, po chwili jednak zdając sobie sprawę z tego co powiedział, zarumienił się jak burak udając że coś niesamowicie go zaciekawiło w okolicy jego butów.
    -Oooh.. em.. no nic. hehe.. to...może ja przedstawie dziewczyny. To jest Narcyza- Tu wskazała na dziewczynę w lokach, a oczy Tamaniego rozbłysły. - Ale mówcie jej Ósemka. To jej ksywka od przedszkola. No Osiem. Przedstaw sie i powiedz cos o sobie..-Pia zachęciła ją serdecznym uśmiechem.
    - Hej. Mówcie mi Osiem. Bardzo lubię gry video, a nienawidzę chłopaków którzy się wyżywają na innych...- Tutaj rozmarzona mina Tamaniego, spowodowana głosem jego ukochanej, zamieniła sie na przerażoną.
    -Dobra dalej :D. To jest Kira.- Dziewczyna w żółtej spódniczce z rumieńcami na twarzy pomachała nieśmiale dłonią.- Ale mowcie jej Łosiu. Jest dość nieśmiała, ale jak was trochę pozna to na pewno sie otworzy:)).
    -Hej...może...lubię k-pop, a nie lubię em... nie wiem... dużo jest takich rzeczy .. hehe.
    -Nooo.. brawo! Taka długa wypowiedź juz na samym początku..Jestem mile zaskoczona. A! I Łosiek gra na skrzypcach...jest BARDZO zdolna.
    -Nie prawda,nie jestem taka zdolna...-zarumieniła sie jeszcze bardziej i nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. A Ian natomiast wyglądał jakby miał wyskoczyć ze swojej skóry ze szczęścia.
    -Tak,tak... No, a ta tutaj - Wskazując na szeroko uśmiechniętą dziewczynę w spódnicy- To nasz grupowy zboczeniec, fochmistrz, pajac, dziewczyna i facet w jednym. Również jest bardzo utalentowana, pięknie śpiewa. Na imie jej Violetta, ale mówcie jej Hentai. - Tutaj Angus zrobił zdziwioną minę, ale chwilę później zachichotał cicho.
    -Hejoooo! Jam jest Hentai wasz! Lubię wszelkie sporty, zwyczajne i te ekstremalne i jestem otaku :D I kocham wszystkie dzieci oprócz mojej młodszej siostry... A nienawidze wątróbki i pomidorowej mojej mamy! :D- Niesamowicie entuzjastycznie rozpoczeła szczerząc sie jak Ian gdy widzi watę cukrową. Angus na dzwięk jej głosu nieświadomie uśmiechnął się bardzo szeroko.
    -No to dziewczyny są już przedstawione, a mnie już chyba znacie :))Mam na imię Pia, ale mówcie mi Hajkusia dobrze?:)
    -No to ja może teraz przedstawię chlopaków. To jest Tamani- Powiedział wskazując na chłopaka i patrząc wymownie na Ósemkę.- Ma dość trudy charakter, ale wierzę, że się wam ułoży:D- Ósemka i Tamani oblali się szkarłatem patrząc sobie w oczy. Tamani uśmiechnał sie lekko. Narcyza odpowiedziala mu tym samym.
    -To jest Ian. Wiecznie się uśmiecha więc bardzo łatwo się z nim dogadać, ale radzę go nie denerwować...chociaż ty chyba nie będziesz miała z nim problemu. A! I bardzo lubi słodycze i słodkie rzeczy:D - Kira pod spojrzeniem Derpa chyba zaczeła dostawać wewnętrznych palpitacji serca, ale tow chwili gdy spojrzała na zabójczo uśmiechniętego Iana zatrzymala sie w rozwoju na te kilka nieznośnie dłużących się sekund.
    -No. A to Angus, ale wszyscy mowimy mu Anpan, dowiedziałem się sam przed chwilą że to taki słodki,japoński chlebek z melonem w środku. Jest strasznie tajemniczy, ale bardzo miły, lubi spokój i książki...a przynajmniej tak mi sie wydaje... Zajmij sie nim Hentaiu! - Wykrzyknął całkowicie poważnie w stronę Violetty, a ta zamiast się zaczerwienić krzykneła równie entuzjastycznie i poważnie co on!
    -Ta jes kapitanie! Nie martw się! Bedzie w dobrych rękach:D - Tutaj zasalutowała i wystawiła kciuka w geście zapewnienia.
    Angus widząc tą scenkę której był powodem nie wytrzymał i wybuchł gromkim śmiechem.
    -Jakaś ty zabawna...i słodka!
    Mimo że wyraz twarzy Violi nie zmienił się nic to kolor zrobił się iście purpurowy.
    -Hehe..tak...hehehehe..dziękuje..hahahahahahaha!
    Piękny obrazek przerwał pan woźny.
    -Wynocha chołoto jedna! Już sie lekcje skończyły! Juz was tu nie widze! Niewdzięczne dzieciaki...niedość że nie doceniają mojej pracy to jeszcze w niej przeszkadzają...!
    Wszyscy uczniowie śmiejąc się wybiegli ze szkoły uprzednio zabierając swoje rzeczy. Cała ósemka - Hajkusia i Derp, Tamani i Ósemka, Ian i Łosiu oraz Anpan i Hentai musieli sie pożegnać przy bramie wyjściowej, ale myśleli o sobie nawzajem przez resztę dnia.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 2

No to 2 rozdział:) Przepraszam z góry za wszystkie błędy..:)
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już dość poźno. Słońce już chyli się ku zachodowi. Faktycznie. Następnego dnia Hajkusia była już w szkole. Widywali się i rozmawiali na każdej przerwie, nawet wtedy gdy ich sale lekcyjne dzieliły 2 piętra. Kilka pierwszych dni było wręcz nieznośnie spokojnie. Aż nagle...
    -Will!   
    -Słucham?
    -Nie mów slucham bo cie wyrucham! hahahahahaha! No, nieważne...Chciałbyś się z nami zalożyć?
    William z niezrozumieniem wypisanym na twarzy patrzyl na Świętą Trójcę Klasową. Bała to trójka chłopaków z jego klasy, ale mieli całkowicie inne hobby od innych w ich wieku. A mianowicie maltretowanie, maltretowanie itp. Ten kto im podpadł w pierwszych chwilach miał przechlapane do samego końca. Niestety Derp należał do tej jakże licznej grupy ludzi na którą sie uwzieli. Byli Braćmi. Trojaczkami. Różniły ich tylko kolory grzywek i wzrost. Każdy z nich miał czarne włosy, bladą cerę, duże błękitne oczy i cienkie usta.
    Najmłodszy i najniższy zarazem miał grzywkę koloru krwistej czerwieni. Był z nich trzech najmniej ludzki. Nie miał dla niego znaczenia wiek, płeć czy nawet status. Nosil czerwone glany, czarne jeansy i najzwyklejsze t-shirty z nadrukami. Nie nosił ozdób w postaci łańcuszkow, ćwieków, bransoletek czy tatuaży. Jedynym dodatkiem były dwa czarne tunele w uszach. Miał na imię Tamani.
    Drugi z braci, średniego wzrostu był...hm...typowym aczkolwiek specyficznym rozrabiaką. Lubił wpakowywać się w klopoty, alei tak zawsze wychodził z nich bez szwanku. To co różniło go od reszty dowcipnisiów to jego nigdy nie znikający z twarzy uśmiech. Wiecznie gościł na jego twarzy bez względu na to w jakiej sytuacji się znajdował. I właśnie uśmiech mimo, że należał do jednego z Trójcy napawał optymizmem każdego kto go zobaczył. Lubował w koszulach, dziurawych jeansach i zielonych glanach pasujących do jego zielonej grzywki. Miał po siedem dziurek w każdym uchu. Na imię mu było Ian.
    Trzeci z braci był bardzo tajemniczy i najwyższy zarazem. On należał do Trójcy tylko z nazwy. Każdy w szkole dobrze wiedzial, że on nie wdawał się w bójki. Jedynie wyciągał z nich swoich młodszych braci gdy sytuacja robiła zbyt poważna.  Nigdy go nie obchodziło nic oprócz jego książek, które czytał na każdej przerwie i niektórych lekcjach. Nigdy nikomu nie udało się dowiedzieć o czym opowiadają jego książki, a zapytany o to odpowiadał 'Nie zrozumiesz' albo po prostu się zachowywał jakby nie usłyszał pytania. Ten z kolei miał granatową grzywkę.On wyglądał w miarę normalnie tak jak jego brat Tamani. Nosił kolorowe t-shirty, jeansy w różnych kolorach od czerwieni po błękit, granatowe glany i miał jeden tunel w lewym uchu. Jeżeli nie liczyć jego trzech kolczyków-obręczy w prawej brwi (która była skutecznie ukryta pod grzywką) to wyglądał jak normalny chłopak z jego liceum. Mówili mu Anpan, ale jego prawdziwe imię to Angus.
    -Słucham?
    -Czy chciałbyś się z nami założyć?-Odpowiadał Tamani, a Ian tylko szczerzył się jak głupi do sera. Angus natomiast pogrążony był (zreszta jak zwykle) w jakiejś książce.
    -Ale o co MY moglibyśmy się założyć?-Zapytał podejrzliwie Will przeskakując wzrokiem z jednego z braci na drugiego.
    -Znasz tą z 1 klasy - Hajkko - prawda?
    -Taaa.. i co?
    -No właśnie. Założymy się z tobą - o nią. Stawiamy na to, że nie uda ci się jej w sobie rozkochać do końca tego miesiąca. Ale jeżeli ci się to jakimś cudem uda to zostawimy się w spokoju. Czaisz? To jak? Zgadzasz się?
    -Co? Nie! Jest dla mnie ważna i nie pozwole wam tego zniszczyć! Nie zgadzam się...Czaisz?
    -Oh! To super!  W takim razie czekamy na wyniki twoich starań do końca tego miesiąca.
    -Co?! Hęęęęę?!- Krzyczał za wybiegającą już młodszą dwójką.
    -Eh....
    -Na twoim miejscu nie słuchałbym ich. Skoro jest dla ciebie ważna to nie pozwól, aby jakiś głupi, domniemany zakład to zaprzepaścił - Odezwał sę, pierwszy raz zresztą, do Derpa Anpan.
    -Co? Ty mówisz do mnie?
    -Nie. Do tego groszka w twojej czaszce. Tak,do ciebie. Coś taki zdziwiony? - Zapytał odkładając książkę i patrząc podejrzliwie na chłopaka stojącego przed nim.
    -No bo...No bo odzywasz do mnie po raz pierwszy.
    -Oh...Serio? Wybacz. Ale co do tej dziewczyny to i tak radzę ci uświadomić jej przynajmniej swoje uczucia bo wiesz, oni tez maja na nią chrapkę, choć wątpię aby chociaż na nich spojrzała. Ona jest zapatrzona w ciebie jak w zjawisko zorzy polarnej. Albo nawet bardziej...
    Will zaczerwienił się po same uszy mile połechtany wiadomością , która w jego uszach brzmiała jak komplement.
    -Emmm...Mogę ci zadać jedno pytanie?
    -Już je zadałeś...
    -Eh...Tak, to...
    -No pytaj.
    -Dlaczego mówią na ciebie Anpan? przecież twoje imię to Angus...prawda?
    -Tak, moje imię to Angus, ale uwielbiam jeść anpan, a moje imię zaczyna się na dwie te same litery więc latwo załapać. Pierwszy nazwal mnie tak Ian i tak już zostało.
    -Aha. A ... co to jest ten cały anpan?
    -To taki japoński chlebek. Jest słodki i najczęściej nadziany melonem albo jakimś innym owocem.
    -Ooo. Słodko. - Derp szeroko sie uśmiechnął odsłaniając rzędy białych i równych zębów.
    -Haha! Wiesz, jesteś całkiem fajny.
    -Erm... Dzięki. Ty też.hehe.
    -Proszę. Powiedzieć ci coś? Twoja dziewczyna pięknie śpiewa. Jest nawet w zespole szkolnym.
    -Serio? Super! I... to nie jest moja dziewczyna.
    -Jeszcze. Dobra. Ja muszę iść poszukać tych dwóch przygłupów, bo jeszcze coś zrobią i później będą problemy...To takie upierdliwe.
    I poszedł. Zastanawiał sie po drodze jak mógł nie zauważyć wcześniej takiego fajnego chłopaka. I teraz - Gdzie mogli poleźć jego bracia ??
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Rozdział 1.

Rozdział krótki, ale to dopiero początek:))
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piątek. Środek dnia. Słońce wysoko na niebie. Niebo czyste- żadnej chmury. Zapatrzył sie na lecącą paralotnię. Nie zauważył nawet, że stoi na samym środku dziedzińca szkolnego. Jego rozmyślania przerwał Ktoś kto wpadł centralnie na niego. Upadli dość niefortunnie. On podpierając się na rękach, mięśniami dupnymi przylegając do podłoża.Ktoś leżał między jego nogami z głową na jego klatce piersiowej. Słychać było tylko jęki bólu i urywany oddech Ktosia.
    -Przepraszam! Tak bardzo przepraszam! Śpieszyłam się do dyrektora i nie zauważyłam cię. Naprawdę przepraszam! - Zawodził Ktoś podnosząc się do siadu.
    Obydwoje podnieśli wzrok i czas się zatrzymał. Dwie pary oczu wpatrzone w siebie. Jedna brązowo-zielona, a druga szaro-niebieska.  W obydwóch głowach trwała bitwa. Co zrobić? Z jednej strony te oczy i ciało, z drugiej natomiast 'to niekulturalne się tak gapić'. Którą stronę wybrać. Oboje wybrali drugą.
    Wstał. Podał jej rękę. Ona również wstała trzymając jego dłoń. Zawstydzeni sytuacją z przed chwili głośno przełykali śliną gorączkowo unikając swojego wzroku.
    -Nic nie szkodzi, naprawdę. To tez moja wina. Zapatrzyłem się na ...
Spojrzał na niebo szukając wzrokiem paralotni, ale nigdzie jej nie było.
    -No nieważne. Czy mogę spytać po co ci dyrektorka? To ty jesteś ta nowa?
    -Tak! Przeniosłam się Korei i od jutra, mam nadzieję, zacznę naukę w tej szkole. 1 liceum. Ale niestety nie wiem gdzie konkretnie jest gabinet dyrektora.
    -Ja chodzę do 2 liceum. Jeżeli chcesz to pokarzę ci gdzie jest gabinet dyrki.
    -Naprawdę? Dziękuję ci! Ach! Zapomniałam się przedstawić! Mam na imię Pia. Pia Hajkko. Ale mów mi Hajkusia.
    Mówiła entuzjastycznie na jednym wydechu cały czas sie przy tym uśmiechając. Dopiero teraz mógł jej się przyjrzeć. Była piękna. Brązowe włosy spływały falami na ramiona okalając idealnego kształtu szczękę. Ciemna cera. Brązowo-zielone oczy mogłyby oświetlać nocną drogę leśną swoim blaskiem. Małe, ale kształtne usta szeroko rozwarte w uśmiechu ukazywały rzędy bialusieńkich jak śnieg zębów.Bardzo odznaczały się kły - dłuższe i zdecydowanie ostrzejsze od reszty zębów. Szczupła,średniego wzrostu. Duże piersi i wcięcie w talii. Ubrana w sukienkę, jeansową katanę i trampki przed kostkę. Jednym słowem była idealna.
    Uścisnął jej dłoń rozbrajająco się przy tym uśmiechając.
    -William. Wiliam Wit. Miło mi poznać.
    -William? A mogę do ciebie mówić...hm... Derp?
    -Derp? Pewnie, ale czemu akurat tak?
    -Cały czas się uśmiechasz. Jak Derp!
    Spojrzał na nią jak na kosmitkę, a ona widząc jego minę wybuchła gromkim śmiechem. Po chwili słychać było dwie nieopanowane salwy śmiechu. Barwy idealnie się dopełniały tworząc chaotyczną, ale piękną melodię.
    Droga do gabinetu dyrektorki upłyneła dwójce spokojnie. Rozmawiali o rzeczach przyziemnych poznając się nawzajem. Co chwile zerkali na siebie ukradkiem, a w momentach gdy ich spojrzenia spotykały się, śmiali się nerwowo czerwieniąc jak piwonie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka!

Hej! To ja Hentai :D To może troche o blogu:
Opowieść dzieje się na prawdę. Postacie istnieje aczkolwiek mają zmienione imiona i nazwiska. Wygląd oraz charakter są takie same jak w realu. Głowna para bloga to para hetero, ale są też poboczne pary. Istnieje też możliwość na to że opiszę parę homoseksualną, ale to już za waszą zgodą :)) Mój numer gg to 26277355, w razie czego - piszcie :D