poniedziałek, 23 grudnia 2013

Epilog :)

1.No i koniec opowiadania o Hajkusi i Derpie. Mam nadzieję, że wam się podobało :)
2.WESOŁYCH ŚWIĄT!
ZDROWIA (Żebyście jak najdłużej odpowiadali "nawzajem" na świąteczne życzenia XD)
SZCZĘŚCIA (Żebyście byli gotowi na wszystko co może, was zaskoczyć :) )
WYTRWAŁOŚCI  (Żebyście byli w stanie dążyć do celów)
PEWNOŚCI SIEBIE (Wiedzcie, że jesteście wspaniali. Każdy jest inny i inaczej wspaniały. )
ABYŚCIE W KAŻDEJ NA POZÓR ZŁEJ SYTUACJI POTRAFILI ODNALEŹĆ TEŻ TE DOBRE STRONY.
ABYŚCIE BEZ WZGLĘDU NA TO CO SIĘ DZIEJE, BYLI PO PROSTU SZCZĘŚLIWI.
~Seme
___________________________________________________

Wigilia.
Wspaniały dzień. Można go spędzić z rodziną, przyjaciółmi albo z ukochaną osobą. Pia wybrała tą drugą opcję. Właśnie szykowała się na spotkanie z Nim.
Specjalnie na tą okazję założyła nową sukienkę. Kremowa sukienka z długim rękawem za kolano, do tego czarne grube rajstopy i również kremowe buty. Włosy upieła w luźny koczek tak jak On lubił najbardziej. Wyglądała uroczo. Ostatnie poprawki i mogła wychodzić. Spojrzała ostatni raz do torebki z prezentem dla chłopaka.
Idealnie.
Ich pierwsze wspólne święta. Wszystko musi być pierwszorzędne. Była pewna, że wszystko się uda.
Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Kiedy schodziła na dół widziała już chłopaka uśmiechającego się promiennie do jej babci. Jak zawsze dobre maniery. Miał na sobie swoje ulubione granatowe rurki i szary płaszcz. Skierował wzrok na nią i obdarzył ją tym samym uśmiechem co każdego dnia. W oczach iskierki, a na policzkach rumieńce. Połączenie idealne.
Kochała go takiego.
Kochała go całego.
On także w ręce trzymał małą torebeczkę. Czarna, lśniąca z różową wstążką. Ciekawiło ją co jest w środku.
Na dzień dobry, a w zasadzie dobry wieczór ucałowała do delikatnie w zmarznięty policzek. Pożegnała się z babcią i wyszli.
Szli tak jak zwykle. Za rękę rozmawiając o wszystkim i o niczym co chwile posyłając sobie pełne uczucia uśmiechy. Ale tym razem jednak coś było inaczej. Może to prze ten nastrój panujący na ulicy. Przez ludzi śpieszących na wigilie do domów. Przez kolędy rozbrzmiewające z głośników centrum handlowych. Przez wszechogarniający biały puch.
Kiedy dotarli na miejsce ich przyjaciele już czekali.
Narcyza opierając się plecami o klatkę Tamaniego. Chłopak uśmiechnięty zakręcał w okół palca i loczek dziewczyny. Tworzyli piękną parę. Dzięki Tamaniemu Narcyza zmieniła się, ale Tamani też nie był juz tym samym chłopakiem. Czuć było bijące od nich uczucie na kilometr.
Tuż obok nich stali Ian i Kira nieśmiało trzymając sie za ręcę. Twarz dziewczyny była koloru dorodnego pomidora, ale widać to bardzo podobało się chłopakowi. Co chwilę mocniej ściskał dłoń dziewczyny zmuszając ją do spojrzenia na niego.
Kawałeczek dalej stali Violetta z Angusem. Dziewczyna z entuzjazmem o czymś opowiadała co chwile wyrzucając ręce do góry. Anpan słuchał jej uważnie cały czas nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Kiedy tylko dostrzegła Williama zaczęła energicznie machać rękoma w ich stronę. Uspokoiła się jednak kiedy jej chłopak położył dłoń na jej biodrze.
-I jak prezenty? -Zapytał William przyjaciół uprzednio witając się z każdym z nich.
Narcyza uniosła dłoń pokazując zawieszoną na nadgarstku srebrną bransoletkę z małymi literkami T i N.
Tamani zasalutował pokazując tą samą bransoletkę tyle, że w bardziej męskiej wersji.
Ian przytulił Kirę chichocząc przy tym i odsłaniając szalik swojej dziewczyny. Na jej szyi zawieszony był mały medalik z czterolistna koniczyną. Na szyi chłopaka była bardzo podobna zawieszka.
Violetta odsłoniła włosy pokazując srebrne kolczyki z diamencikami w kształcie literek V i A. Angus zdjął czapkę pokazując takie same kolczyki.
-Nie no umówiliście się na prezenty dla par?
-Nie! I właśnie to jest najlepsze! Jakoś tak...samo wyszło. -Powiedziała entuzjastycznie Ósemka wtulając się w ukochanego.
-A wy?! Jak wasze prezenty?! -Hentai zaczeła skakać z podekscytowania. William zastanawiał się jak Anpan z nią wytrzymuje...przecież to nie wyżyte jest jakieś.
-No, a my jeszcze nie daliśmy sobie prezentu. -Odpowiedziała spokojnie Pia patrząc kątem oka na Willa.
-No to na raz dwa trzy.
Para wymieniła się czarnymi torebeczkami i zamknęła oczy. Na wyraźnie wypowiedziane przez całą szóstkę "trzy" wyjęli z torebek po małym białym pudełeczku. Niepewnie patrząc na siebie otworzyli pudełeczka zastygając w bezruchu.
To był chyba jakiś dobry żart...
Każde z nich w rękach trzymało swoją wersję pierścionków. Pia patrzyła zszokowana na srebrny pierścionek z połączonych warkoczyków z odciśniętą literą W. Natomiast William w pudełeczku znalazł męską obrączkę z warkoczykami po bokach i literką P na środku. Ich osobiste prezenty tyle, że odwrócone o 180 stopni.
Niesamowite.
Czyli jednak czasami zdarzają się cuda.
Brunetka podziękowała za prezent delikatnym pocałunkiem. Chłopak natomiast nie wypowiadając żadnych słów przekazał jej dwa tak ważne słowa "Kocham Cię".
Cała ósemka stała teraz na głównym placu przed wielką choinką. Z nieba prószył śnieg, a wokół nich rozlewały się leniwe dźwięki kolejnych kolęd. Każde z osobna myślało o czym innym (Tamani o Narcyzie, Narcyza o Tamanim, Ian o Kirze, Kira i Ianie, Angus o Violettcie, Violetta o Angusie, i wreszcie William o Pii, a Pia o Williamie.). Lecz wszyscy patrzyli w jeden ten sam punkt. Pierwszą gwiazdę na niebie, która zwiastowała szczęście i miłość. Nie dla każdego, ale dla nich na pewno.
Zdrowie.
Szczęście.
Pomyślność.
Cierpliwość.
I miłość.
Po wsze czasy.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 12.

Witam :3 Zastrzegałam się iż będzie to ostatni rozdział...epilog. Zdecydowałam się na jeszcze jeden. Ale na ten będziecie musieli zaczekać do świąt ;) A teraz zapraszam do czytania.
_________________________________________________________
Derp:
Był szczęśliwy jak nigdy. Wiedział, że ciężko będzie mu nadrobić te 2 miesiące, ale ona mu je ułatwiała. Każda chwila z nią spędzona. Każde słowo wypowiedziane z jej słodkich ust. Każde muśnięcie jej dłoni sprawiało, że przypominał sobie na nowo wszystkie spędzone z nią chwile. Czy te sprzed wypadku czy te ze szpitala.
Była przy nim cały czas.
Czasami dzwoniła o drugiej w nocy tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. I mimo, że wyrywała go z objęć Morfeusza, gdy tylko słyszał te jej słodkie "Will...śpisz?" całe jego rozdrażnienie znikało. Była jego lekiem na wszystko. Na smutek, złość, samotność.
Nie znali się wcale tak długo. Nie wiedzieli o sobie wszystkiego. Ale byli blisko. Byli szczęśliwi. Łączyły ich nie tylko te szczęśliwe i smutne chwile, ale i te po środku. Momenty w których po prostu siedzieli obok siebie trzymając swoje dłonie. Kiedy nawet czytając książkę stykali się kolanami. Kiedy stając w progu już widział jej uśmiech. Wszystkie te momenty kiedy byli chociaż w swoim pobliżu. Czuli, że ich miejsce jest przy sobie. Większość nazwałaby to nastoletnim zauroczeniem. Ale oni wiedzieli co innego. To co było między niby było mocniejsze od zauroczenia.
Teraz siedział i czekał na nią pod szkołą. Skończył zajęcia 2h temu, ale obiecał, że ją odprowadzi. Od zdarzenia na lotnisku bardzo się do siebie zbliżyli. Pia zamieszkała u babci zaledwie kilka domów od niego. Mogli razem wracać i iść do szkoły. Wiedział, że dziewczyna tęskniła za rodzicami. Czasami miał wrażenie, że ta się obwinia.

Hajkusia:
Była szczęśliwa. To prawda. Nie żałowała tego, że wtedy pobiegła do niego. Ale bała się. Cholernie się bała o rodziców. A to co sobie pomyśleli. Mimo, że to matka ją popchnęła kiedy spojrzała jej w oczy widziała smutek. Bała się, że rodzice pomyślą iż są dla niej mniej ważni. Nie chciała tego. Starała się o tym nie myśleć kiedy była z Williamem. Wiedziała, że zachowuje się jak dziecko. Czuła, że pewnego dnia Will może mieć dość. Ale nic z tym nie robiła. Płakała się, śmiała za chwilę nie odzywała bez powodu. Potem znowu śmiała, krzyczała i ubliżała żeby znowu się obrazić. Zawsze przepraszała. Wiedziała, że musi to zrobić. Kochała go i za każdym razem w duchu błagała aby i tym razem jej wybaczył.
Był już grudzień. Coraz bliżej świąt. Na dworze było już ciemno, ale i tak dzięki latarniom ulicznym dostrzegła sylwetkę chłopaka stojącego przy szkolnej bramie. Czekał na nią jak każdego dnia. W klatce rozlało się ciepło kiedy zobaczyła jak przebiera nogami w miejscu z zimna. Pośpiesznie zeszła na dół i wzięła ze swojej szafki kurtkę. Jak najszybciej wyszła ze szkoły i podreptała do swojego chłopaka po drodze zakładając kurtkę. Stanęła przed nim i ucałowała go w zimny policzek. Uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła jego policzek dłonią.
-Dziękuję, ze to dla mnie robisz.
-Co takiego?-Zdezorientowany przyłożył swoją lodowatą dłoń do jej upajając się jej ciepłem.
-Przychodzisz po mnie codziennie. Czekasz na mnie. Witasz mnie. Przytulasz mnie. Jesteś przy mnie. Nie musisz tego robić, a jednak robisz. Dziękuję.
W tym momencie z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Pierwsze w tym roku. Obydwoje spojrzeli w górę prosto w niemal czarne niebo. Will przycisnął do siebie dziewczynę tyłem oplatając ją rękoma w pasie. Twarz zanurzył w jej jedwabistych włosach wdychając zapach truskawek. Ucałował ją w czubek głowy na powrót patrząc w niebo. Przyciągnął ją jeszcze bliżej jakby się bał. Że ucieknie. Albo, że to sen.
-Zawsze będę to robił. Bez względu na to co się stanie. Zawsze będę przy tobie. Będę Cię obserwował. Będę Cie wspierał. Będę czekał.
-Już zawsze?
Na chwilę zapanowała cisza. Chłopak rozluźnił uścisk i odwrócił ukochaną. Złapał jej podbródek w dłonie i złożył na jej ustach motyli pocałunek. Lekkie muśnięcie wargami, ale przekazało wszystkie głęboko skrywane uczucia. To był ten moment kiedy nie trzeba było mówić nic, a wiedziało się wszystko. Patrzyli sobie w oczy na nowo przeżywając wszystkie wspólnie spędzone chwile. Tyle musieli przejść, aby nareszcie zaznać szczęścia. Prawdziwej miłości.
-Zawsze.
____________________________________________________
Dziękuję wszystkim którzy czytali to opowiadanie. Za każdym razem kiedy wchodziłam na bloggera i widziałam coraz to większą liczbę wyświetleń byłam naprawdę szczęśliwa. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :3
~Seme