poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 12.

Witam :3 Zastrzegałam się iż będzie to ostatni rozdział...epilog. Zdecydowałam się na jeszcze jeden. Ale na ten będziecie musieli zaczekać do świąt ;) A teraz zapraszam do czytania.
_________________________________________________________
Derp:
Był szczęśliwy jak nigdy. Wiedział, że ciężko będzie mu nadrobić te 2 miesiące, ale ona mu je ułatwiała. Każda chwila z nią spędzona. Każde słowo wypowiedziane z jej słodkich ust. Każde muśnięcie jej dłoni sprawiało, że przypominał sobie na nowo wszystkie spędzone z nią chwile. Czy te sprzed wypadku czy te ze szpitala.
Była przy nim cały czas.
Czasami dzwoniła o drugiej w nocy tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. I mimo, że wyrywała go z objęć Morfeusza, gdy tylko słyszał te jej słodkie "Will...śpisz?" całe jego rozdrażnienie znikało. Była jego lekiem na wszystko. Na smutek, złość, samotność.
Nie znali się wcale tak długo. Nie wiedzieli o sobie wszystkiego. Ale byli blisko. Byli szczęśliwi. Łączyły ich nie tylko te szczęśliwe i smutne chwile, ale i te po środku. Momenty w których po prostu siedzieli obok siebie trzymając swoje dłonie. Kiedy nawet czytając książkę stykali się kolanami. Kiedy stając w progu już widział jej uśmiech. Wszystkie te momenty kiedy byli chociaż w swoim pobliżu. Czuli, że ich miejsce jest przy sobie. Większość nazwałaby to nastoletnim zauroczeniem. Ale oni wiedzieli co innego. To co było między niby było mocniejsze od zauroczenia.
Teraz siedział i czekał na nią pod szkołą. Skończył zajęcia 2h temu, ale obiecał, że ją odprowadzi. Od zdarzenia na lotnisku bardzo się do siebie zbliżyli. Pia zamieszkała u babci zaledwie kilka domów od niego. Mogli razem wracać i iść do szkoły. Wiedział, że dziewczyna tęskniła za rodzicami. Czasami miał wrażenie, że ta się obwinia.

Hajkusia:
Była szczęśliwa. To prawda. Nie żałowała tego, że wtedy pobiegła do niego. Ale bała się. Cholernie się bała o rodziców. A to co sobie pomyśleli. Mimo, że to matka ją popchnęła kiedy spojrzała jej w oczy widziała smutek. Bała się, że rodzice pomyślą iż są dla niej mniej ważni. Nie chciała tego. Starała się o tym nie myśleć kiedy była z Williamem. Wiedziała, że zachowuje się jak dziecko. Czuła, że pewnego dnia Will może mieć dość. Ale nic z tym nie robiła. Płakała się, śmiała za chwilę nie odzywała bez powodu. Potem znowu śmiała, krzyczała i ubliżała żeby znowu się obrazić. Zawsze przepraszała. Wiedziała, że musi to zrobić. Kochała go i za każdym razem w duchu błagała aby i tym razem jej wybaczył.
Był już grudzień. Coraz bliżej świąt. Na dworze było już ciemno, ale i tak dzięki latarniom ulicznym dostrzegła sylwetkę chłopaka stojącego przy szkolnej bramie. Czekał na nią jak każdego dnia. W klatce rozlało się ciepło kiedy zobaczyła jak przebiera nogami w miejscu z zimna. Pośpiesznie zeszła na dół i wzięła ze swojej szafki kurtkę. Jak najszybciej wyszła ze szkoły i podreptała do swojego chłopaka po drodze zakładając kurtkę. Stanęła przed nim i ucałowała go w zimny policzek. Uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła jego policzek dłonią.
-Dziękuję, ze to dla mnie robisz.
-Co takiego?-Zdezorientowany przyłożył swoją lodowatą dłoń do jej upajając się jej ciepłem.
-Przychodzisz po mnie codziennie. Czekasz na mnie. Witasz mnie. Przytulasz mnie. Jesteś przy mnie. Nie musisz tego robić, a jednak robisz. Dziękuję.
W tym momencie z nieba zaczęły spadać płatki śniegu. Pierwsze w tym roku. Obydwoje spojrzeli w górę prosto w niemal czarne niebo. Will przycisnął do siebie dziewczynę tyłem oplatając ją rękoma w pasie. Twarz zanurzył w jej jedwabistych włosach wdychając zapach truskawek. Ucałował ją w czubek głowy na powrót patrząc w niebo. Przyciągnął ją jeszcze bliżej jakby się bał. Że ucieknie. Albo, że to sen.
-Zawsze będę to robił. Bez względu na to co się stanie. Zawsze będę przy tobie. Będę Cię obserwował. Będę Cie wspierał. Będę czekał.
-Już zawsze?
Na chwilę zapanowała cisza. Chłopak rozluźnił uścisk i odwrócił ukochaną. Złapał jej podbródek w dłonie i złożył na jej ustach motyli pocałunek. Lekkie muśnięcie wargami, ale przekazało wszystkie głęboko skrywane uczucia. To był ten moment kiedy nie trzeba było mówić nic, a wiedziało się wszystko. Patrzyli sobie w oczy na nowo przeżywając wszystkie wspólnie spędzone chwile. Tyle musieli przejść, aby nareszcie zaznać szczęścia. Prawdziwej miłości.
-Zawsze.
____________________________________________________
Dziękuję wszystkim którzy czytali to opowiadanie. Za każdym razem kiedy wchodziłam na bloggera i widziałam coraz to większą liczbę wyświetleń byłam naprawdę szczęśliwa. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam :3
~Seme

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz