sobota, 18 maja 2013

Rozdział 1.

Rozdział krótki, ale to dopiero początek:))
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Piątek. Środek dnia. Słońce wysoko na niebie. Niebo czyste- żadnej chmury. Zapatrzył sie na lecącą paralotnię. Nie zauważył nawet, że stoi na samym środku dziedzińca szkolnego. Jego rozmyślania przerwał Ktoś kto wpadł centralnie na niego. Upadli dość niefortunnie. On podpierając się na rękach, mięśniami dupnymi przylegając do podłoża.Ktoś leżał między jego nogami z głową na jego klatce piersiowej. Słychać było tylko jęki bólu i urywany oddech Ktosia.
    -Przepraszam! Tak bardzo przepraszam! Śpieszyłam się do dyrektora i nie zauważyłam cię. Naprawdę przepraszam! - Zawodził Ktoś podnosząc się do siadu.
    Obydwoje podnieśli wzrok i czas się zatrzymał. Dwie pary oczu wpatrzone w siebie. Jedna brązowo-zielona, a druga szaro-niebieska.  W obydwóch głowach trwała bitwa. Co zrobić? Z jednej strony te oczy i ciało, z drugiej natomiast 'to niekulturalne się tak gapić'. Którą stronę wybrać. Oboje wybrali drugą.
    Wstał. Podał jej rękę. Ona również wstała trzymając jego dłoń. Zawstydzeni sytuacją z przed chwili głośno przełykali śliną gorączkowo unikając swojego wzroku.
    -Nic nie szkodzi, naprawdę. To tez moja wina. Zapatrzyłem się na ...
Spojrzał na niebo szukając wzrokiem paralotni, ale nigdzie jej nie było.
    -No nieważne. Czy mogę spytać po co ci dyrektorka? To ty jesteś ta nowa?
    -Tak! Przeniosłam się Korei i od jutra, mam nadzieję, zacznę naukę w tej szkole. 1 liceum. Ale niestety nie wiem gdzie konkretnie jest gabinet dyrektora.
    -Ja chodzę do 2 liceum. Jeżeli chcesz to pokarzę ci gdzie jest gabinet dyrki.
    -Naprawdę? Dziękuję ci! Ach! Zapomniałam się przedstawić! Mam na imię Pia. Pia Hajkko. Ale mów mi Hajkusia.
    Mówiła entuzjastycznie na jednym wydechu cały czas sie przy tym uśmiechając. Dopiero teraz mógł jej się przyjrzeć. Była piękna. Brązowe włosy spływały falami na ramiona okalając idealnego kształtu szczękę. Ciemna cera. Brązowo-zielone oczy mogłyby oświetlać nocną drogę leśną swoim blaskiem. Małe, ale kształtne usta szeroko rozwarte w uśmiechu ukazywały rzędy bialusieńkich jak śnieg zębów.Bardzo odznaczały się kły - dłuższe i zdecydowanie ostrzejsze od reszty zębów. Szczupła,średniego wzrostu. Duże piersi i wcięcie w talii. Ubrana w sukienkę, jeansową katanę i trampki przed kostkę. Jednym słowem była idealna.
    Uścisnął jej dłoń rozbrajająco się przy tym uśmiechając.
    -William. Wiliam Wit. Miło mi poznać.
    -William? A mogę do ciebie mówić...hm... Derp?
    -Derp? Pewnie, ale czemu akurat tak?
    -Cały czas się uśmiechasz. Jak Derp!
    Spojrzał na nią jak na kosmitkę, a ona widząc jego minę wybuchła gromkim śmiechem. Po chwili słychać było dwie nieopanowane salwy śmiechu. Barwy idealnie się dopełniały tworząc chaotyczną, ale piękną melodię.
    Droga do gabinetu dyrektorki upłyneła dwójce spokojnie. Rozmawiali o rzeczach przyziemnych poznając się nawzajem. Co chwile zerkali na siebie ukradkiem, a w momentach gdy ich spojrzenia spotykały się, śmiali się nerwowo czerwieniąc jak piwonie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz